fbpx
Jagoda Guzik

Jagoda Guzik

. . . Myślę obrazami. Stąd doceniam piękno barw łączących się kolorów, ale też mimikę - drobne niedociągnięcia, chwila fałszu i jestem w stanie stracić zainteresowanie. Moim ulubionym filmem jest niezmiennie "Lost in translation" - Sofii Coppoli, gdzie fabularnie nie powala, ale na planie faktycznie wydarzyło się coś pięknego. Jednym z najcenniejszych i nieodgadnionych filmów polskich jest "Pociąg", Jerzego Kawalerowicza. Uwielbiam jego wyważenie tematu. Szanuję Tildę Swinton i Robin Wright, choć wcale nie są najlepszymi aktorkami; mają w sobie harmonię i błysk w oczach, dający się po części scharakteryzować autentycznością, ale też otwartością na chaos z pewną stabilnością wewnętrzną. Ich gra polega na ciągłym szukaniu: rozpoznawaniu drugiego bohatera. Można powiedzieć, że ogromnie szanuję wysoki poziom świadomości samego siebie u aktorów, którzy dla mnie nimi nie są, bo grają żywe istoty, a doświadczanie i odnoszenie się do swoich nieodkrytych miejsc nie może być zawodem. Jestem, również zaciekawiona produkcjami, w których występuje Brit Marling. Na aktorach mniej się skupiam, ale sądzę, że Heath Ledger miał wszystko, a Sam Rockwell wykorzystał wszystko, nie wspominając o Danielu Day-Lewisie. I takich, jak dotąd, doszukałam się prawidłowości targających naszymi potencjałami. Uwielbiam, gdy w filmie kryje się tajemnica, pozwalająca mi na żywe doświadczenie tego, co widzę. Rozczarowuje mnie jednak gdy jest to powierzchownie pojmowany cynizm, pełen krzywdzącej i niedojrzale jednostronnej ironii. Już lepiej rozumiem kicz, bo jest intencjonalnie szczery w zamiarach.