Witam was serdecznie w kolejnej odsłonie dyskusji na Fali! Tym razem zmienimy nieco formułę i zajmiemy się tematem bardziej ogólnym, nieskonkretyzowanym na żadnym filmie w sposób bezpośredni. Na tapetę weźmiemy branżę filmową i towarzyszącą temu rynkowi sytuację wynikającą z pandemii wirusa COVID-19 na niemal całym świecie. Każdego dnia przybywa informacji o kolejnych wstrzymanych bądź przesuniętych premierach i sytuacja wielu z nich jest bardzo niepewna; podobne obawy wzbudza również kwestia nadchodzącego sezonu festiwalowego. Jak to wszystko może się rozstrzygnąć i jakie stałe konsekwencje nas czekają?
Na to pytanie spróbujemy odpowiedzieć z redakcją w składzie: ja, Robert oraz Karol, Piotr i Kamila. To również pierwsza dyskusja, w której udział wziął założyciel Fali Kina i pomysłodawca całego projektu, Mikołaj Tobjasz, oraz nasz ekspert od internetowego marketingu i administratorka naszej strony na Facebooku, Maria Biernat. Gościem specjalnym jest Mateusz Rot z Watching Closely, który pojawia się na łamach Fali już po raz drugi. Przywitajmy go gorąco!
Zapis dyskusji pochodzi z dnia 1. kwietnia 2020 roku. Rolę grafiki promocyjnej artykułu pełni kadr z filmu Bękarty Wojny Quentina Tarantino.
Robert Solski: Pierwsze pytanie – jak się w tym wszystkim odnajdujecie? Co oglądacie i w jaki sposób? Czy wasze oglądanie filmów w jakiś sposób się zmieniło, czy może z powodu takiego, a nie innego obrotu spraw macie na nie więcej lub mniej czasu, i dlaczego?
Piotr Migdałek: Witam wszystkich! Paradoksalnie z czasem wychodzi mniej więcej tyle samo, bo domowa rutyna uczelniana rozleniwia i rozciąga się w czasie. Co do miejsca, to wszystkie dostępne serwisy streamingowe i odkopywanie starych DVD, więc w gruncie rzeczy spora różnorodność.
Karol Laska: Dzień dobry! U mnie sytuacja jest dosyć prosta. Oglądam filmy klasyczne z mojej listy filmoznawczej i łudzę się, że dzięki wirusowi uda mi się obejrzeć wszystko. Dni zaczęły się zlewać, a filmów wciąż przybywa, więc…
Mikołaj Tobjasz: Cześć! U mnie zaczęło się od oglądania codziennie jednego filmu, a lista rosła z dnia na dzień dzięki polecajkom znajomych i premierom VOD. Do tego stopnia, że przestałem wyrabiać, żeby wszystko zobaczyć. Teraz mam trochę więcej pracy, więc do najciekawszych filmów na pewno wrócę, ale później.
Mateusz Rot: Witajcie! U mnie życie płynie powolnym strumieniem. W zasadzie wpadłem już w swego rodzaju rutynę. Codziennie oglądam po parę filmów, czytam i ćwiczę grę na instrumencie. Dzięki Mubi nadrabiam klasyki i nudne filmy. Żyć, nie umierać.
Piotr Migdałek: Mubi dostarcza!
Maria Biernat: Hej wszystkim! bardzo ubolewam nad obecną sytuacją i brakuje mi regularnych wizyt w kinie, a całodzienne przesiadywanie przy komputerze sprawia, że wieczorem za bardzo nie mam ochoty już na włączanie kolejnego filmu. Odczuwam też spory przesyt propozycji filmowych i obserwuję, że formy przebicia się do publiki dla serwisów VOD i festiwali, które udostępniają swoje filmy online są coraz trudniejsze.
Robert Solski: Ja zdecydowałem się skorzystać z okazji i wziąć za te słynne długie, najczęściej ponad trzygodzinne filmy, na które zazwyczaj w tygodniu ciężko znaleźć czas – nadrobiłem już Życie Adeli, zabieram się za nowość od Aurory – Żegnaj, mój synu i czas jakoś płynie. Po latach wróciłem też do kilku ulubionych tytułów, do obiadu zazwyczaj oglądam losowy odcinek Friends i przestałem przyglądać się nowościom, bo lista rzeczy do nadrobienia już jest zdecydowanie zbyt długa. A samo oglądanie czegokolwiek praktykuję zazwyczaj albo w godzinach porannych, albo wieczornych – gdy słońce bezpośrednio pada na ekran, jakoś wszystkiego się odechciewa….
Mikołaj Tobjasz: To dobra uwaga, z tym przesiadywaniem przed komputerem. Ja też wieczorem mam już bardziej dość ekranu niż jego niedosyt.
Mateusz Rot: Dlatego wieczorem najlepiej zaparzyć sobie herbatkę i coś poczytać.
Maria Biernat: Tak trzeba żyć.
Mikołaj Tobjasz: Zgadzam się. Przez tę całą sytuację zacząłem więcej czytać książek niż oglądać filmów.
Robert Solski: No dobra, ale konkrety – rzucajcie jakimiś polecajkami, które ostatnio widzieliście, żeby czytelnicy coś mieli z tego naszego bełkotu! Warto skorzystać z okazji, żeby coś polecić lub odradzić!
Mateusz Rot: Ode mnie może lepiej nie, bo ostatnio tylko w filozofii siedzę. A Fenomenologii ducha raczej polecać nie będę Natomiast Faulknera na długie wieczory mogę polecić.
Mikołaj Tobjasz: Ale książkę? To mogę połączyć film i literaturę, bo właśnie czytam Everybody’s Right autorstwa Sorrentino. Całkiem fajnie się zapowiada, ale jestem dopiero na 3 rozdziale, więc nie oceniam całości.
Robert Solski: Rzućcie coś też o filmach, w końcu to Fala Kina, nie Fala Literatury…
Karol Laska: Z rzeczy specjalnie udostępnionych cyfrowo na czas kwarantanny polecam Zieloną mgłę, czyli zabawny found-footage, próbujący zlepkowo odtworzyć historię przedstawioną w Zawrocie głowy Hitchcocka. Fajnie obserwuje się taki szczyt twórczej kreatywności w erze codziennej prokrastynacji.
Mateusz Rot: Na Mubi jest teraz świetna retrospektywa Josepha Loseya. Oj, warto! No i ostatnio Gastón Solnicki udostępnił swój nowy film. Koniecznie trzeba obejrzeć!
Maria Biernat: Biegnijcie na Amazon Prime i oglądajcie Undone! 8 odcinków po 22 minuty to jak dwa filmy, a w produkcję zaangażowani są tacy ludzie jak Bob Odenkirk i Raphael Bob-Waksberg.
Mikołaj Tobjasz: Kiedyś był pomysł, żeby była Fala Opery, Fala Literatury itd., to może w takim razie jednak będzie 😀
Karol Laska: To ja chcę do Fali Przemysłu Rolniczego.
Mikołaj Tobjasz: Będziesz redaktorem naczelnym tej sekcji!
Piotr Migdałek: Ostatnio na HBO pojawił się Listopad, który w dosyć ciekawy sposób przedstawia estoński folklor. No i Bresson na Mubi!
Maria Biernat: A propos Mubi – kina studyjne dają teraz trzymiesięczny dostęp za darmo dla swoich widzów!
Mikołaj Tobjasz: Wszyscy to Mubi polecają, chyba w końcu się skuszę.
Robert Solski: Studenci mają za darmo, ale nie wiem, czy ty się jeszcze, ze względu na wiek, łapiesz, Mikołaj. To znaczy, szefie…
Mateusz Rot: Właśnie miałem reklamować studencką subskrypcję.
Mikołaj Tobjasz: A to nie tylko studenci filmówek?
Mateusz Rot: Teoretycznie tak, ale na każdym mailu studenckim działa.
Mikołaj Tobjasz: Dlaczego ja się dopiero teraz o tym dowiaduję, jak całe studia żałowałem, że nie mam maila z filmówki!
Robert Solski: Piękna reklama Mubi – Mubi, uświadamiamy ludzi o waszej ofercie, i to na żywo! Liczymy na jakieś fanty.
Karol Laska: No właśnie, ale słuchajcie. Siedzimy w domach, nadrabiamy zaległości i próbujemy nie zastygnąć, ale sytuacja w branży filmowej płonie. Chciałbym szczególnie zwrócić uwagę na VOD, przy którym spędzamy teraz najwięcej czasu. Nie da się ukryć, że wszystkie platformy streamingowe przeżywają teraz pewien rozkwit, choć ich pozycja i tak była do tego czasu silnie ugruntowana. Przedwcześnie udostępniane w cyberprzestrzeni premiery kinowe (chociażby najnowsza Sala Samobójców czy W lesie dziś nie zaśnie nikt) oraz festiwale filmowe przeprowadzane w sposób zdalny (przykład Krakowskiego Festiwalu Filmowego). Jaki jest wasz stosunek do tego zjawiska i jak myślicie, co dalej? Czy VOD umocni się w przyszłości dzięki wirusowi i czy możemy spodziewać się monopolizacji całej branży dystrybucyjnej na płaszczyźnie internetowej? Tym bardziej, że każdy przewidywał taki los filmowego medium, ale chyba nie aż tak szybko.
Maria Biernat: I nie z takich drastycznych powodów! Myślę, że gdy wszystko zacznie wracać do normy, ludzie będą „wygłodniali” wychodzenia z domu i obcowania z kulturą w innych miejscach niż własna kanapa, a siedzenie w domu z filmami będzie dla nich bardziej wspomnieniem konieczności niż wolnego wyboru.
Mateusz Rot: Taka debata była już prowadzona w Cannes, gdy filmy Netflixa zostały zakwalifikowane do konkursu. Moim zdaniem kino jako instytucja zawsze się obroni, bo jest to coś w rodzaju doświadczenia. Tak samo były debaty, czy wymyślenie płyt zniweluje popyt na koncerty „na żywo”. Jak historia pokazała – koncerty były i będą. Tak samo jest z oglądaniem w kinie.
Mikołaj Tobjasz: Cała sytuacja na pewno wyjdzie na plus takim serwisom, bo jeśli zdobędą raz klienta, to część z nich zostanie. A może dystrybutorzy też nabiorą więcej pewności, co do premier bezpośrednio na VOD w tym samym czasie, w którym wychodzą premiery kinowe. Wiem, że w Argentynie tak jest, że część filmów pojawia się w tym samym czasie w kinach i na VOD, na VOD jest jednak o wiele drożej. Może to jakieś rozwiązanie. W Europie też były już chyba takie przypadki.
Piotr Migdałek: Dosyć ciekawa kwestia. Myślę, że kina po powrocie wszystkiego do normy będą nawet bardziej oblegane. Ludzie wyjdą w końcu z domów i wszystkie instytucje kultury będą stać nieźle.
Karol Laska: Wydaje mi się też, że ta sytuacja jest bardzo wyraźnym znakiem dla polskich twórców, którzy mogą zaobserwować, że polskie premiery na platformach streamingowych święcą oglądalnościowe sukcesy. Nawet te opublikowane z drobnym opóźnieniem, nie wspominając o 365 dni, które jako primaaprilisowy żart zostało wprowadzone na Netfliksa i najpewniej rozbije go od środka.
Mikołaj Tobjasz: Teraz święcą sukcesy, bo wszyscy są w domach, ale jak będzie, gdy kina wrócą, do końca nie wiadomo.
Karol Laska: Jestem właśnie ciekaw, czy ta proporcja nie zostanie na stałe zachwiana.
Robert Solski: No cóż – serwisy streamingowe na pewno nie mają co liczyć na monopolizację, ale z pewnością zanotują spore obroty i wzrost popularności, nawet gdy to wszystko już się skończy. Kiedyś słynne „wieczorne oglądanie na kanapie filmów z Netfliksa” było wyborem, teraz stało się koniecznością – ludzie staną się o wiele bardziej świadomi, jeśli chodzi o ofertę przeróżnych platform, co może zaowocować ich większą konsumencką świadomością. Marzy mi się świat, w którym dzięki temu wielu polskich widzów przestanie traktować kino jak „wyjście na weekend na komedię romantyczną”, a stanie się bardziej świadoma repertuaru i twórców, i da częściej zarobić tym, którym te pieniądze zwyczajnie przydadzą się bardziej, przy okazji poszerzając swoje filmowe horyzonty. To byłby scenariusz idealny – kino gatunkowe by kwitło, bo studia filmowe musiałyby faktycznie rywalizować o polskiego widza. Teraz wiemy, że przeróżne komedie romantyczne to wręcz samograj, a inne filmy mają mniejszą siłę przebicia. Może się to zmienić.
Mateusz Rot: Tylko pytanie, czy filmy są w stanie na siebie zarobić na portalach streamingowych. Netflix to osobna sprawa, ale nie wiemy, ile dokładnie zarobił Hejter. Najprawdopodobniej w kinie miałby lepszy wynik.
Mikołaj Tobjasz: Też tak mi się wydaje. Część strat mogli odrobić, ale lepszego wyniku niż premiera w kinie raczej nie wykręcili.
Piotr Migdałek: Tutaj jeszcze pozostaje kwestia festiwali, gdzie jednak aspekt namacalności całego wydarzenia jest bardzo ważny. Wszystkie rozmowy i spotkania często wychodzą niemal na pierwszy plan, a teraz możliwości organizacyjne są mocno ograniczone.
Maria Biernat: Mi najbardziej w tym właśnie żal festiwali.
Mikołaj Tobjasz: No to może teraz też popularyzacja festiwali online. Przed koronawirusem było już parę ciekawych. Chociaż wiadomo, że festiwal online festiwalowi zwykłemu nierówny.
Maria Biernat: Nic nie odda klimatu, tak samo, jak bycie w jednym miejscu, a internetowe projekcje i Q&A to jednak nie to samo. Ale cóż – wiadomo, że organizatorzy nie mają innego wyboru.
Karol Laska: Przynajmniej jako redakcja będziemy mogli pojawić się na festiwalu w liczniejszym gronie.
Piotr Migdałek: Ale odpowiedni do tej okazji trunek na odległość to już nie to samo…
Maria Biernat: Redakcyjne selfie na zoomie, najlepiej!
Mateusz Rot: Festiwal w Cannes najprawdopodobniej będzie częściowo online. Przynajmniej tak mówi się o najważniejszym wydarzeniu na festiwalu–markecie.
Robert Solski: Ale spójrzcie na to tak – teraz z ofertą festiwali „zdalnych” będzie mógł zapoznać się każdy. Wiadomo, że szkoda tej całej atmosfery biegania z plakietką, ale mnie na przykład bardzo cieszy, że będę mógł uczestniczyć w Krakowskim Festiwalu Filmowym wprost ze swojego komputera w Warszawie, bo w normalnych okolicznościach najpewniej musiałbym obejść się smakiem. Jeśli tym samym krokiem poszłoby jakieś Cannes, czy coś, to byłbym, szczerze mówiąc, wniebowzięty.
Mikołaj Tobjasz: Przeczuwam wysyp pirackich screenerów do internetu, jak przy Oscarach, jeśli Cannes będzie online.
Karol Laska: Ojoj, to będzie boleć.
Maria Biernat: Forma online jest też bardzo inkluzywna – wątpliwe, żeby Cannes sobie na to pozwoliło w przypadku konkursu.
Mateusz Rot: Konkurs i selekcja na pewno nie będą online. Fremaux, dyrektor festiwalu, na to raczej nie pozwoli. Ale już wszelkie negocjacje dystrybutorów mają być podobno prowadzone zdalnie. Szczególnie, że Cannes jest imprezą branżową.
Maria Biernat: Na pewno te większe festiwale będą od 2020 roku wyposażone w dobre zaplecze techniczne i może część projektów, które nie byłyby możliwe do pokazania w kinie, zostaną w następnych latach umieszczone w internecie i ten proces będą mieli już przepracowany. Chodzi mi tu np. o projekty interaktywne, z pogranicza filmu i innych dziedzin sztuki.
Mikołaj Tobjasz: Oby to było tak, że festiwale, będąc online, powiększą swoje grono odbiorców i przekonają do siebie ludzi, którzy przyjadą już fizycznie na kolejne edycje. To by było całkiem spoko.
Robert Solski: Dlatego dystrybutorzy muszą się do nowej sytuacji dostosować i od razu wypuszczać filmy w jakiejś formie dystrybucji cyfrowej. Nie ma innego wyjścia – skoro już przenosimy całość do internetu, to zróbmy to w pełni, a nie z obietnicą „przyszłego wydania” w niedalekiej przyszłości. Międzynarodowi giganci będą musieli to zrozumieć, zresztą już rozumieją: Universal zapowiedział, że swoje najbliższe premiery (takie jak najnowsza część Trolli) od razu trafią do Internetu. I to decyzja bardzo odważna – z samych wpływów kinowych przecież lekką ręką zarobiliby ten miliard czy niewiele mniej, tyle że zamiast ogromnego zysku wybrano bezpośrednie dopasowanie się do odbiorcy i uszanowanie jego sytuacji. I to, według mnie, jest postawa, którą wszystkie giganty będą musiały przyjąć: jak największe zważanie na nas – konsumentów – i na nasze możliwości, bo to w końcu my generujemy większość ich zysków.
Karol Laska: O swój byt bardzo ciekawie walczą teraz Nowe Horyzonty, przedłużając termin zakupienia tańszych akredytacji i licząc na to, że sytuacja się uspokoi. A jeśli się uspokoi, to frekwencja na Nowych Horyzontach może być rekordowa.
Piotr Migdałek: Rekord frekwencji na AFFie, teraz dochodzi jeszcze spory głód towarzyski, połączyć to ze sprawnym marketingiem i chyba mamy gotowy przepis na rekord.
Mateusz Rot: Rekord AFF-u przede wszystkim wynikał z otworzenia całego kina na festiwal (zwykle było 6 sal, a w zeszłym roku wszystkie 9). Ale tak, jeśli ludzie będą spragnieni sztuki, to może być rekord.
Piotr Migdałek: No i też repertuar zrobił swoje. Chodziło bardziej o przyciągnięcie tych samych ludzi czy kontynuację passy.
Robert Solski: W każdym razie – ja uważam, że postawienie na zdalne funkcjonowanie opłaci się w przyszłości wszystkim. Gdy sytuacja się uspokoi, fajnie by było, gdyby część festiwali zaczęła stawiać na „internetowe” karnety. Myślę, że mogliby w ten sposób zarobić o wiele więcej, a przy okazji żaden chętny nie musiałby się ograniczać ze względu na miejsce zamieszkania. A ci, którzy chcieliby pojechać, by pomachać plakietką, dalej mogliby to zrobić. To też idealna opcja dla introwertyków, którym zwyczajnie nie służą tłumy.
Maria Biernat: I to byłaby świetna opcja, pozwalająca też utrzymać zaplecze techniczne do organizacji.
Mikołaj Tobjasz: Super pomysł!
Maria Biernat: Ciekawa jestem za to, jak poradzą sobie festiwale, które w gąszczu tylu darmowych wydarzeń i projekcji nie mogą pozwolić sobie na darmowe udostępnienie swoich zasobów – opłaty za filmy pobierał np. festiwal CPH:DOX, wiemy też, że KFF również nie będzie miał darmowych projekcji. Ciekawe jest, jak to wpłynie na frekwencję.
Mateusz Rot: Może rzeczywiście taka opcja byłaby dobra, ale moim zdaniem filmy na festiwalu to tylko część. Przede wszystkim rozmowy i poznawanie nowych ludzi to clue wszystkich festiwali (i to nie tylko filmowych).
Mikołaj Tobjasz: Mateusz, wiadomo. Ale jeśli nie masz możliwości wyjazdu na tydzień na festiwal, to chociaż filmy możesz sobie zobaczyć.
Maria Biernat: Szczególnie bardzo zwiększy to dostępność – weźmy na przykład osoby z ograniczeniami ruchowymi, dla których wyjazd na festiwal jest niemożliwy.
Piotr Migdałek: Ogólnie na pewno bardzo dobra alternatywa, ale dalej alternatywa. Tu też jedynym ograniczeniem byłby serwer, więc rezerwacje odpadają.
Robert Solski: Niepokoi mnie za to sytuacja kin studyjnych i tego, jak wiele z nich może być zmuszonych do zawieszenia działalności na stałe. Wiadomo, że chociażby takiemu Kinu Muranów czy właśnie KNH nic nie grozi, ale po powrocie do normalności wszelkie kino niezależne będzie miało jeszcze trudniej z dotarciem do widzów – a już przed pandemią nie było z tym najłatwiej.
Maria Biernat: Część z nich uruchomiła opcję wsparcia podczas pandemii, polegającą na tym, że kupujesz bilet, który wykorzystasz później, gdy kino będzie już otwarte. Tu przykładem jest poznańskie Kino Rialto. Szkoda tylko, że odpowiedzialność spada na widzów, którzy przez pandemię również są niekiedy w ciężkiej sytuacji finansowej.
Mateusz: KNH w tym tygodniu też coś takiego wprowadzi.
Karol Laska: Kina studyjne są w pozycji nieciekawej, tymczasem z mojej karty Unlimited upływa miesięcznie okrągła sumka z małą zniżką, uwzględniającą pandemię.
Piotr Migdałek: Molochy z finansowaniem z góry się obronią między innymi właśnie dlatego.
Mikołaj Tobjasz: A PISF nie planuje jakiejś dotacji?
Piotr Migdałek: Były posiedzenia w sprawie wysyłania raportów dotyczących przychodów z poszczególnych projekcji.
Mateusz Rot: Wiem tylko, że było jakieś posiedzenie komisji kryzysowej w PISF-ie.
Mikołaj Tobjasz: Właśnie, było to posiedzenie, ale z tego, co czytałem, żadnych decyzji jeszcze z niego nie ma, chyba że coś przeoczyłem.
Piotr Migdałek: Wydaje mi się, że na razie chcą w jakiś sposób unormować te dotacje. Ale chyba tak, jak mówi Mikołaj, na razie bez żadnych konkretów.
Mikołaj Tobjasz: Ja to bym do studyjniaka bardzo chętnie teraz poszedł, bo już mi się w domu siedzieć nie chce.
Mateusz Rot: Jak każdemu… Ale #zostańwdomu 🙁
Mikołaj Tobjasz: Wiadomo, ale oblężenie po #zostańwdomu studyjne będą miały duże, coś czuje.
Mateusz Rot: Oby!
Maria Biernat: PISF zapowiedział uruchomienie programu finansowania, który pozwoli na wsparcie przechodzenia festiwali na platformy online. „Kolejne oczekiwanie wyrażone na spotkaniu dotyczy dotacji na rozwój systemów online, w tym możliwości internetowego przeprowadzenia festiwali filmowych. Konkretne rozwiązania są w toku opracowywania i zostaną zaprezentowane na najbliższym spotkaniu zespołu” – cytując ich spotkanie z 20 marca.
Karol Laska: Choć wartym uwagi jest fakt działań nastawionych na utrzymanie kontaktu z klientem, czy ogólne utrzymanie działalności studyjnych DKF-ów. Kino pod Baranami działa online i za pośrednictwem szeroko dostępnych filmów z Mubi czy Ninateki organizuje spotkania w formie zdalnej dla licealistów, studentów i wszystkich chętnych.
Robert Solski: A myślicie, że niższe ceny biletów, wprowadzone na krótko przed wybuchem pandemii, utrzymają się? Bo wcale bym się nie zdziwił, jakby multipleksy chciały tę sytuację wykorzystać do cna i zarobić na nas, spragnionych kultury, gdy już wszystko się unormuje. I ciężko ich winić, bo też zależy im przede wszystkim na odrobieniu strat.
Karol Laska: Ceny na pewno będą wyższe, czeka nas druga Republika Weimarska.
Mateusz Rot: Raczej wszystko pójdzie do góry… Niestety czeka nas duży gospodarczy kryzys, a co za tym idzie, podwyżka cen.
Piotr Migdałek: Tutaj może wspomnę, gdyż jestem w radzie programowej naszego wrocławskiego politechnicznego DKF-u, że dyskusja przeniosła się na Discorda i na razie proponujemy wspólne, zdalne oglądanie ogólnodostępnych darmowych filmów.
Robert Solski: Czy wszyscy czytelnicy Fali są zaproszeni?
Mateusz Rot: Na VOD za darmo są dostępne cudowne Stokrotki. Tak na marginesie.
Piotr Migdałek: I Płomienie!
Mikołaj Tobjasz: Teraz zobaczyłem, że Kamila nie dotarła na dyskusję… Ceny w górę, zarobki w dół i kina puste. W sensie oby nie, ale taki może być scenariusz.
Robert Solski: Jakie stałe konsekwencje czekają nas jeszcze w przyszłości? Macie jakieś własne teorie i przewidywania na temat tego, co może stać się standardem w oglądaniu filmów za pół roku od teraz?
Karol Laska: Boję się sytuacji premier, które albo umrą w kwarantannie, albo się na siebie nałożą. I co wtedy? Początkowo zawał materiału do obejrzenia, a potem pustki, gdyż przypominam, że plany filmowe teraz nie działają i produkcje zostały zawieszone, a więc czeka nas w pewnym okresie czarna dziura.
Mikołaj Tobjasz: Właśnie to jest drugi temat, że teraz mamy co oglądać, ale po czasie nie będzie nowych filmów. Albo więcej kina nagrywanego telefonami w domach.
Mateusz Rot: W temacie pandemii ciężko cokolwiek przewidywać. Być może za pół roku wciąż będziemy w swoich kwarantannach… Mam nadzieję, że jak już to wszystko się zakończy, jakoś wrócimy do normalności. Dystrybutorzy będą musieli porozdzielać jakoś premiery. Żeby właśnie nie było momentu czarnej dziury.
Robert Solski: Może dzięki brakowi innego wyboru więcej niedostrzeganych wcześniej twórców dostanie swoją szansę dystrybucyjną, przez co do mainstreamu przebije się wiele nowych twarzy i głosów. Fajnie, jakby Netflix pomógł innym projektom tak samo, jak zrobił z W lesie dziś nie zaśnie nikt – na pewno jest masa filmowych perełek, którym nikt nigdy nie chciał dać szansy i teraz jest ich czas na zaistnienie.
Piotr Migdałek: To w pewnym momencie będzie już wygrzebywanie wszystkiego, co na pewno zatrzęsie mainstreamem.
Mateusz Rot: Czyli więcej nowohoryzontowego kina w dystrubucji?
Piotr Migdałek: Może nagle przybędzie stacjonarnych nowohoryzontowiczów.
Mikołaj Tobjasz: Nie traktowałbym W lesie dziś nie zaśnie nikt jako tak małego projektu, bo jednak samo to, jacy aktorzy tam grają, mogło Netflixa zachęcić.
Maria Biernat: Byłoby cudownie, ale mniejsi twórcy nie mają kasy, a Netflix czy inne platformy na pewno zdają sobie sprawę ze swojej obecnej mocnej pozycji – tu sytuacja może się odwrócić. Tylko pomyślmy, że skoro ktoś nigdy nie chodzi na niezależne produkcje, to co mogłoby go/ją do tego przekonać, żeby włączył/włączyła ją w domu? Skoro na Netfliksa 365 dni wleciało 1,5 miesiąca po premierze. I mainstream nadal ma się dobrze w przestrzeni internetowej.
Piotr Migdałek: Może brak alternatywy w pewnym momencie? Chociaż jest to trochę dołujące założenie.
Karol Laska: Jakkolwiek enigmatycznie i niepokojąco by to wszystko nie brzmiało, w pewnym sensie przyszłość mnie mocno intryguje, bo będziemy świadkami przemian na wielu różnych płaszczyznach, a przemysł filmowy będzie jedną z nich.
Robert Solski: W internecie dobrze działa marketing szeptany – zwłaszcza teraz, Maria. Myślę, że wielu ludzi, którzy mieli wcześniej do kina bardziej lekceważące podejście, mają szansę teraz bardziej zgłębić to medium i wszelkie jego gatunki, i na to właśnie liczę! Przeklikując teraz nowości na Netfliksie, ktoś częściej wybierze coś, czego nie wybrałby nigdy wcześniej, po prostu z nudów.
Mikołaj Tobjasz: Może przez nudę ktoś taki odkryje europejskie produkcje i przestanie szukać tylko po Hollywood i polskich komediach.
Mateusz Rot: Piękny scenariusz, choć chyba mało realny…
Maria Biernat: Tu można sobie zadać bardziej ogólne pytanie – czemu ludzie nie sięgają po kino niezależne (a przynajmniej jego sporą część). Czy na pewno jest to brak czasu albo nadmiar zajęć?
Mikołaj Tobjasz: Myślę, że Parasite ostatnio był dużą zmianą i zachęceniem do niehollywoodzkich produkcji widowni, która zna tylko takie kino. Powolutku, powolutku i może to się w Polsce zmieni.
Mateusz Rot: Tylko, że Parasite to przede wszystkim film rozrywkowy. To taki ambitniejszy Tarantino, ale wciąż kino nastawione na rozrywkę.
Mikołaj Tobjasz: Ale samo to, że nie jest z USA to już jakaś zmiana, płynne przejście. Bo kino niezależne często nie dostarcza czystej rozrywki, a bardziej przemyślenia. I nie każdy chce się „męczyć” z takim filmem.
Maria Biernat: Często spotykam się też z opinią „to nie dla mnie, ja się nie znam”, a przecież nie trzeba mieć doktoratu…
Piotr Migdałek: Trzeba przede wszystkim chcieć, jak ze wszystkim.
Robert Solski: W tym tkwi cały sęk – ludzie podchodzą do kina niezależnego jak pies do jeża, bo czują, że będą oceniani, jeżeli nie zrozumieją pewnych zabiegów lub nie będą podzielać nad nimi zachwytów. Zapominają przy tym, że kino to unikalne doświadczenie i przeżycie każdej jednostki. Trzeba zmienić to myślenie, ale to syzyfowa praca. Wielu ludziom zwyczajnie szkoda czasu, wolą postawić na prostą i sprawdzoną rozrywkę. To, że ktoś nie jest przykładowo dużym fanem Parasite, nie wynika wyłącznie z tego, że go nie zrozumiał – mógł mu po prostu nie przypaść do gustu i nie ma w tym nic złego.
Mikołaj Tobjasz: Oczywiście, że tak. Czasami w kinie niezależnym ocenianie filmów jest zero jedynkowe. Jeśli wszyscy, i Ty też, mówią, że film jest dobry, to znaczy, że zrozumiałeś, a jeśli dla ciebie jest słaby, to nie zrozumiałeś.
Karol Laska: Sytuacja z życia wzięta, teraz za każdym razem, gdy oglądam film z azjatyckimi aktorami, moja mama pyta: „Czy to ten Parasajt?”. A pomimo tego, że jest to kino rozrywkowe, to na pewno nie jest tutejsze i zawiera w sobie wiele ciekawych obserwacji społecznych. Myślę, że istnieje wiele filmów o takiej samej przystępności, które mogłyby zostać docenione, gdyby tylko się je odkryło.
Mateusz Rot: Przykład Parasite jest swego rodzaju światełkiem w tunelu.
Robert Solski: No ja to za tym całym kinem niezależnym nie przepadam, ale już nie wypada mi przestać oglądać – za głęboko w tym siedzę, wiecie jak jest. Poszedłbym sobie na nowego Marvela, a nie.
Maria Biernat: Mocne słowa jak na redaktora portalu o kinie niezależnym XD
Mateusz Rot: Ja oglądam slow-cinema tylko dlatego, że pomaga mi w zasypianiu.
Maria Biernat: WYZNANIA REDAKTORÓW! Tylko u nas.
Mateusz Rot: [ZOBACZ ZDJĘCIA]
Robert Solski: No dobra, słuchajcie – przyjmijmy, że wybucha apokalipsa. Jeden z członków redakcji będzie was chronił, podczas gdy reszta będzie próbowała was zabić. Kogo wybierzecie na swojego towarzysza niedoli? Można też posłużyć się nieobecnymi!
Mikołaj Tobjasz: Mateusza chroni ktoś z naszej redakcji czy od niego?
Robert Solski: Na czas dyskusji Mateusz jest honorowym członkiem Fali Kina!
Mateusz Rot: Ja będę zabijał… A tak na serio, jako pacyfista i przeciwnik agresji, starałbym się znaleźć jakieś pokojowe rozwiązanie konfliktu. Najlepiej tradycyjnie, 40-procentowo.
Maria Biernat: Wybieram Kamilę, bo widziała ostatnio film o zombie i W lesie dziś nie zaśnie nikt [o którym rozmawialiśmy tutaj], więc może mieć niezłą wiedzę w tym temacie. No i była na Splacie. Wierzę, że z tego też coś wyniosła!
Piotr Migdałek: To ja bym wybrał Mateusza, który by pokonał wszystkich siłą Godarda!
Karol Laska: Jasne, że szefa wybieram. Jeden klik i nie ma was ani waszych artykułów.
Mikołaj Tobjasz: Ja bym wybrał Roberta – on dużo Marveli ogląda, to może czegoś się chłopak nauczył.
Robert Solski: Ja bym Kamili nie brał, bo jeżeli w trakcie apokalipsy też jest taka punktualna, jak w sprawach służbowych… Dzięki wszystkim za dyskusję!
Mateusz Rot: Dzięki za zaproszenie!
Piotr Migdałek: Przyjemność po naszej stronie.
Mikołaj Tobjasz: I teraz wchodzi Kamila cała na biało…
Karol Laska: Dzięki, miło było!
Mikołaj Tobjasz: Dzięki wszystkim! I jeszcze chciałem podziękować Oldze za korkę moich tekstów w tej dyskusji, bo gdy szybko piszę, to nie zawsze trafiam w literki!
Maria Biernat: Również dzięki! Pierwsza dyskusja za mną, uf!
Robert Solski: Stresowałaś się?
Maria Biernat: Trema była, ale jakoś sobie poradziłam. O, PRZYSZŁA.
Mateusz Rot: Cześć Kamila!
Kamila Cieślik: Siema, kochani. Migały mi tu powiadomienia z moim imieniem, będę musiała się wczytać Sorki za nieobecność, wnosiłam zakupy na czas apokalipsy, ale w sumie to tak naprawdę nie zgłaszałam się do tej dyskusji
Robert Solski: Oj tam, „nie zgłaszałam” od razu…
Mikołaj Tobjasz: Piękne zakończenie.
W dyskusji udział wzięli: Robert Solski, Karol Laska, Piotr Migdałek, Mikołaj Tobjasz, Maria Biernat, Kamila Cieślik oraz Mateusz Rot (Watching Closely). Za korektę ukłony należą się Oldze Tyszce.
Przeczytaj też nasze poprzednie dyskusje!
Joker, czyli gdzie kryje się puenta? – dyskusja na fali #1
W bramach wieczności Twojego Vincenta – dyskusja na fali #2
Na kinie gatunkowym dziś nie zaśnie nikt – dyskusja na fali #3
Dyskusja