Pewna wielopokoleniowa chińska rodzina od lat nie spotykała się w pełnym gronie. Kiedy na jaw wychodzi choroba najstarszej członkini rodu, pozostali obmyślają plan na ostatnie pożegnanie.
Losy rodziny Billi pokomplikowały się. Dziewczyna za młodu opuściła Chiny, by wraz z rodzicami osiąść w Nowym Jorku. Podobną ścieżkę obrał jej wuj wraz z żoną i synem. Familia nie spotykała się w pełnym gronie od przeszło dwudziestu pięciu lat. Kiedy okazuje się, że nie najmłodsza już Nai Nai cierpi na poważną chorobę, bliscy staruszki decydują się o niczym jej nie mówić. Zamiast tego organizują spotkanie we wspólnym gronie pod pozorem ślubu najmłodszego z grona.
Zachód i Wschód to dwie zupełnie różne kultury cechujące się odmienną mentalnością. Dostarcza to nieustannych trudności interpretacyjnych – którą z optyk powinniśmy przyjąć podczas pracy z tekstem wschodnioazjatyckim? Tę zewnętrzną, czyli składającą się z naszych własnych, europejskich doświadczeń? Czy może wewnętrzną, skierowaną na próby zrozumienia sposobu rozumowania kultur azjatyckich? Jeśli ta druga opcja wydaje nam się bardziej kusząca, to musimy pamiętać, że Wschód wcale nie jest tak jednolity, jak mogłoby się wydawać obserwatorowi z zewnątrz.
Filmowa historia rozdarcia między Wschodem a Zachodem jest opowieścią wielu Azjatów oraz samej reżyserki. Lulu Wang urodziła się w Beijing, jednak w wieku sześciu lat wyemigrowała wraz z rodzicami do Miami na Florydzie. Awkwafina, grająca filmową Billi, urodziła się natomiast w Stanach, w rodzinie chińsko-koreańsko-amerykańskiej. Film ukazuje kulturowe rozdarcie oparte zresztą na autobiograficznych przeżyciach, trudno więc uznawać go za studium chińskiej mentalności, rozdartej między konfucjanizmem, buddyzmem czy taoizmem. Mimo to możemy tu odnaleźć pewne postawy bohaterów związane z tkwiącą w nich filozofią, jak chociażby niemożność sprzeciwienia się pozostałym członkom grupy w myśl konfucjańskiej hierarchicznej struktury natury i związany z nią system zależności i podległości, obowiązujący także w rodzinie.
Ojciec Billi w pewnym momencie przyznaje, że nawet jeżeli chciałby wyjawić swojej matce prawdę, co do jej stanu zdrowia, nie postąpi wbrew woli reszty. Posłuszeństwo wobec pozostałych członków społeczności i poczucie jej hierarchiczności są w nim jeszcze bardzo silne. Najwięcej niezgody na zaistniałą sytuację jest w samej Billi – nic dziwnego, w końcu to ona wychowała się w oderwaniu od Chin. Rodzice dziewczyny zakazują jej przyjazdu do domu babci, gdyż, jak twierdzą, nie potrafi ona kryć emocji i cały spisek od razu wyjdzie na jaw. Ta wyłamuje się jednak i przyjeżdża, a z czasem także przyjmuje postawę bliskich.
Konfucjańska „miłość synowska” zakłada obowiązek szczerości, ale szczerość ta polega na odpowiednim zachowaniu i trzymaniu emocji na wodzy. Za nią kryje się także lojalność wobec głowy rodziny, jak i pozostałych jej członków. Mimo że początkowo moglibyśmy wysnuć wnioski, że obie kultury dopuszczają się kłamstw w równym stopniu – ot, Billi udaje, że nie dostała jeszcze odpowiedzi dotyczącej jej stypendium, jej rodzice udają, że ta nie może pojawić się na organizowanym zjeździe przez natłok obowiązków. W końcu i Nai Nai udaje, że przebywa u siostry, podczas gdy w rzeczywistości znajduje się w szpitalu na badaniach. Każdy z bohaterów kieruje się więc na co dzień oportunizmem, co można by uznać za punkt wspólny świata zachodniego i wschodniego. Ale przemilczenie stanu zdrowia staruszki jest już czymś innym.
Bliscy Nai Nai kierują się w swoim postępowaniu szacunkiem i miłością do głowy rodu. Jak sami tłumaczą – postanawiają nieść ciężar wiedzy samodzielnie, by kobieta mogła dłużej cieszyć się beztroską. Warto przy tym zaznaczyć, że kłamstwo dotyczące stanu zdrowia nie oznacza rezygnacji z podejmowanego leczenia – chińscy lekarze są oswojeni z takim postępowaniem rodzin chorych pacjentów. Staruszka zdaje się zresztą akceptować konwencję obraną przez jej bliskich. Na wysłuchanie diagnozy posyła siostrę, a później posłusznie przyjmuje leki, które oficjalnie mają być witaminami. Mówi się też, że w przeszłości postąpiła identycznie, zatajając przed mężem stan jego zdrowia. Można więc przyjąć, że postępowanie całej grupy jest rodzajem umowy społecznej.
Taoizm, który znacząco różni się od konfucjanizmu, neguje potrzebę funkcjonowania w społeczeństwie, przyjmując życie z dala od otaczających trosk za ideał. Mimo że rodzina uznaje wewnętrzną hierarchię, to równocześnie akceptuje prawo do wolności każdego ze swoich członków i wyboru gdzie i w jaki sposób chcą żyć, co wiąże się także z buddyjskim prawem do wyboru własnej ścieżki życiowej.
Oczywiście film nie posługuje się żadną z doktryn wprost – brak tu skrajnych postaw bohaterów, takich jak chociażby konfucjańskiego dramatu jednostki poświęcającej się dla ogółu, które znajdowały odzwierciedlenie w filmach o samotnych wojownikach obalających cesarzy. Pamiętajmy, że Kłamstewko to jednak bardziej film amerykański niż chiński i dla tej pierwszej narodowości został on stworzony.
Nie jesteśmy w stanie ocenić, na ile obraz naprawdę zderza dwa światopoglądy, a na ile posługuje się zwykłymi uproszczeniami. Pamiętajmy, że postać Billi inspirowana jest osobą samej Wang – jak możemy dowiedzieć się z napisów początkowych, film jest „oparty na prawdziwym kłamstwie” (końcowe napisy zresztą także upewniają nas w tym przeświadczeniu). Sama Wang nie ukrywa, że historia dotyczy jej osobiście. Na ile możemy więc uznać, że Wang/Billi, która od dziecka żyje w Nowym Jorku, jest w stanie bezbłędnie odtworzyć tok rozumowania swojej – dużo bardziej zakorzenionej w światopoglądzie chińskim – rodziny?
Co ciekawe, kulturowe różnice zostają też wyciągnięte na wierzch przez sam tytuł – ten polski plasuje na pierwszym planie kłamstwo, nadając całemu dziełu bardziej negatywny wydźwięk, podczas gdy tytuł oryginalny skupia się na więziach i potrzebie ostatniego pożegnania z bliskimi.
Kłamstewko to dla mnie dzieło idealnie zbalansowane, pełne wzruszeń, ale i dodające otuchy. Na półtorej godziny zyskałam nową rodzinę, która pokazała mi inny punkt widzenia. Ale film ten jest też bardzo dobrze zrealizowaną produkcją – obfitującą zarówno w piękne kadry i ścieżkę dźwiękową, jak i świetne aktorstwo. Awkwafinie bardzo dobrze udało się przekazać emocje osoby zmagającej się z moralnymi rozterkami, Złoty Glob przyznany jak najbardziej zasłużenie. Dziwi natomiast brak większego oddźwięku na arenie festiwalowej, a przede wszystkim całkowite pominięcie Kłamstewka w walce Oscarowej.
Na koniec, jako ciekawostkę, dodam, że prywatnie Lulu Wang jest żoną Barry’ego Jenkinsa – cóż za wspaniałe małżeństwo! Któż inny umie opowiadać losy swoich bohaterów z czułością, nie rezygnując przy tym ze zgrabnego estetyzowania pod kątem formalnym?
Bibliografia:
Piotr Kletowski, Dojrzeć to, co zakryte. Kino Dalekiego Wschodu jako fenomen ideowy i estetyczny współczesnej kinematografii światowej, „Ethos” 2010, r. 23, nr 1=89, s. 108-122.
Aleksandra A. Wycisk, Między sztuką a polityką: kino chińskie, kino hongkońskie, „Pisma Humanistyczne” 2003, 9, s. 281-296.
Recenzja
Moja ocena filmu:
-
Kłamstewko
Dyskusja