„Wszystko to za mało” – te słowa wypowiedziane przez jednego z bohaterów okazują się prorocze w kontekście całego filmu. Twórca nagrodzonego Oscarem „Wielkiego Piękna” nie przebiera w środkach i bogactwem formy niemalże dorównuje stanowi konta najbarwniejszemu politykowi Włoch-Silviovi Berlusconiemu.
Film otwiera początkowo niezbyt zrozumiała scena – młoda owieczka wygrzewająca się na słońcu postanawia dać upust swej ciekawości i za sprawą drzwi sprzężonych z fotokomórką, przekracza próg tajemniczej rezydencji. W środku domu, działa jednak automatyczna klimatyzacja, od której zwierzę doznaje szoku termicznego i pada martwe. Dopiero na koniec seansu widz ma okazję przekonać się, jak znamienny jest to obraz.
Następnie Sorrentino sprawnie wprowadza nas w celebrycki półświatek, którym zarządza podstarzały playboy i zdaje się alfons (Riccardo Scamarcio). Wielką ambicją mężczyzny jest dostać się do polityki, dlatego obmyśla chytry plan: do luksusowej posiadłości zaprasza najpiękniejsze kobiety z branży i urządza imprezę życia. Szampańska zabawa i wijące się w rytm pobudzającej zmysły kokainy, półnagie modelki nie uchodzą uwadze sąsiada-słynącego z wyjątkowego zamiłowania do kobiecego piękna i suto zakrapianych imprez – premiera Włoch. Jak się jednak okazuje, owa prywatka nawet nie umywa się do rozmachu, z jakim termin ten traktuje grany przez Toniego Servillo, Berlusconi. Nowoczesna willa premiera okazuje się bowiem, świątynią nie tylko przepychu zakrawającego o kicz, (czego przykładem jest, chociażby miniaturowy wulkan, do którego słabości nie kryje sam bohater), lecz także swoistym El Dorado, w którym pod nieobecność żony odbywają się dzikie orgie, a czas zdaje się odmierzany nie przez ruch słońca na niebie, a ilość wniesionych w górę kieliszków z szampanem. Jednak miliony na koncie, piękne kobiety i 20 rezydencji to dla młodego jedynie duszą Berlusconiego, zdecydowanie za mało. Mężczyzna pragnie bowiem odzyskać przygasającą już od dawna miłość żony (w tej roli Elena Sofia Ricci), lecz przede wszystkim powrócić do świata polityki w wielkim stylu. W osiągnięciu zamierzonego celu nie zatrzyma go nic, a już na pewno nie pokrętnie rozumiane przez niego poczucie moralności. Słynny manipulant i uwodziciel nawet na chwilę nie zdejmuje przywdzianej przez siebie maski człowieka sukcesu i żyjąc w myśl zasady „Carpe diem”, za wszelką cenę pragnie chwały, blasku, a nade wszystko – powszechnego uwielbienia.
Dwuipółgodzinny obraz nakręcony przez jednego z najciekawszych obecnie twórców kina współczesnego zachwyca przede wszystkim nawiązującymi do poetyki kampu sekwencjami jak chociażby scena spadających z nieba pigułek MDMA, czy powoli rozpadających się majestatycznych budowli z ostrożnie ściąganą rzeźbiarską podobizną Jezusa włącznie. To w nich bowiem czuć autorski sznyt i kunszt niejednokrotnie docenianego przez światową publikę, włoskiego reżysera. Film, choć nieco przydługi i niespójny wart jest obejrzenia. Postać najsłynniejszego chyba, premiera Włoch pomimo swoistego przerysowania i satyry, nie prezentuje się tak jednoznacznie, jak mogłoby się wydawać. Entuzjaści estetyki Sorrentino mogą być rozczarowani niewystarczającą ilością scen, które charakteryzują twórcę „Młodości”. To jednak powinno im zostać niejako nagrodzone poprzez zasięgnięcie przez reżysera do poetyki kina zaangażowanego. A na tę prezentuje on z pewnością niebanalne podejście. Można mu więc wybaczyć nieco rozdmuchaną pompatyczność i niespójność scenariusza.
ZWIASTUN
Recenzja
Moja ocena filmu:
-
Oni
Dyskusja