Brie Larson po raz kolejny pokazała, że potrafi odgrywać różne postacie. Moje serce zdobyła wcielając się w Grace w Przechowalni nr 12. Po nagrodzonej Oscarem roli w Pokoju przekonała do siebie ludzi na całym świecie. W przypadku Sklepu z jednorożcami nie tylko czaruje nas nową kreacją aktorską, ale i debiutuje jako reżyserka. Czy z powodzeniem?
Kit (Brie Larson) ma swój własny pomysł na rzeczywistość. Nie wierzy w surową, skrajnie minimalistyczną sztukę współczesną, przez co zostaje wyrzucona ze szkoły artystycznej. Ma słabość do jednorożców i wszystkiego, co kolorowe, a gdziekolwiek idzie, zostawia za sobą ślady brokatu. Z powodu swojej porażki na uczelni, jej pomysły na życie podupadają i musi wrócić do rodzinnego domu.
Pewnego dnia, po spojrzeniu trzeźwym okiem na nieco zbyt infantylną stronę swojej osobowości, postanawia zrobić krok do przodu i odsuwa marzenia małej księżniczki na bok. Znajduje tymczasową pracę w biurze, zmienia swój styl i zaczyna pić kawę. Następuje jednak coś nieoczekiwanego. Ktoś podrzuca jej tajemnicze, pięknie zaprojektowane liściki z osobistym zaproszeniem do „Sklepu” (The Store) – miejsca, które rzekomo ma dać jej to, o czym zawsze marzyła. Lokalem z neonowym szyldem zarządza Sprzedawca (Samuel L. Jackson) w różowym garniturze, z głową owiniętą anielskim włosiem. Jego uosobienie przywodzi na myśl postacie z bajek Disneya. Wnętrze sklepu również wygląda niczym wyjęte z bajki, podobnie jak to, co ma do powiedzenia właściciel, nie odbiega od ogólnej niesamowitości. Wydaje się znać Kit lepiej niż ktokolwiek inny. Oferuje jej prawdziwego jednorożca, jednak żeby go dostać, nasza bohaterka musi spełnić kilka wymogów. Dostaje kolejne polecenia i przyjmuje je z nieukrywanym podekscytowaniem, a wykonywanie ich sprawia jej ogromną satysfakcję. Nie ze wszystkimi zadaniami poradzi sobie jednak w pojedynkę. By sfinalizować niektóre z nich, będzie musiała poprosić o pomoc z zewnątrz.
Kit czuje się wyjątkowo nieprzystosowana i zdecydowanie nie chce robić tego, co wszyscy, a właśnie do tego zmusza ją otoczenie. Jedyne środowisko, w jakim się obraca, to zespół nudnych ludzi z imionami na G – Gene, Gladys (rodzice Kit; w tych rolach Bradley Whitford i Joan Cusack) oraz Gary – wyjątkowo zblazowany i zmęczony życiem szef. Kolega ze szkolnych lat, z typowym imieniem „Kevin”, również do nich aspiruje. Co innego jednak Virgil – na pozór zwykły pracownik sklepu budowlanego. Przy bliższym poznaniu okazuje się rozumieć świat Kit i razem z nią rozpoczyna niesamowitą podróż do spełnienia dziecięcych marzeń.
Sklep z jednorożcami na pewno nie jest zwykłym filmem, nie stara się jednak być artystyczny na siłę. Jest niesamowicie przyjemny w odbiorze, lecz wcale nie naiwny. Główna bohaterka od razu zyskuje naszą sympatię, a w duecie z Virgilem wzbudza w nas jeszcze więcej pozytywnych uczuć. Estetyczne, cieszące oko ujęcia eksplodują coraz bardziej kolorowymi elementami. Narracja jest poprowadzona w lekko absurdalny i zabawny sposób, nie tworzy jednak z filmu prześmiewczej groteski. Sklep z jednorożcami jest współczesną baśnią, kolorową i zaczarowaną historią, w której każdy znajdzie coś dla siebie. To dowód na to, że kino niezależne nie musi składać się jedynie z zachowawczych dramatów psychologicznych, po których widz wpada w depresję i kwestionuje sens życia.
Dzieło niesie za sobą znaczącą myśl, którą widz bez większego problemu potrafi wyłapać i zrozumieć. Autorka pokazuje nam, że nie ma nic złego w posiadaniu marzeń i odrobinie magii, rozświetlającej codzienną rutynę, jednak tylko wtedy, gdy nie pozwalamy jej sobą bez reszty zawładnąć. W pewnym momencie życia należy oddzielić bujanie w obłokach od zdrowego rozsądku, co wcale nie znaczy, że musimy pozbywać się naszego kolorowego oblicza.
Im więcej mówi się o Sklepie z jednorożcami, tym więcej ekscytującej niespodzianki zabiera się potencjalnemu widzowi. Dlatego polecam obejrzeć go od razu po przeczytaniu recenzji. Tak uroczej dawki magii absolutnie nie można sobie odmówić.
Film jest dostępny na:
Recenzja
Moja ocena filmu:
-
Ocena
Dyskusja