DNI – recenzja [MFF Nowe Horyzonty 2020]

Samotność, dotyk, skóra, upływ czasu ­– to jedne z najczęściej powtarzających się motywów w twórczości Tsaia Ming-lianga. Wokół nich osnuta jest również jego najnowsza opowieść, z którą polska publiczność mogła zapoznać się podczas tegorocznej hybrydowej edycji Festiwalu Nowe Horyzonty i American Film Festival.

Dni, bo o tym obrazie mowa, wymagają od widza zupełnie innej percepcji niż większość dzieł filmowych – malezyjski mistrz kina spod szyldu Slow Cinema po raz kolejny przedstawia niemal pozbawioną akcji i fabuły opowieść o człowieku pogrążonym w wielkomiejskiej przestrzeni. Tsai wymaga od swoich widzów koncentracji i poszukiwania znaczeń w innych miejscach niż zwykle – treść filmu zawarta jest w warstwie wizualnej, nie w słownej. Zwłaszcza że w Dniach jedyną formą kontaktu z drugim człowiekiem jest dotyk, a dialogi są tak drugorzędne i szczątkowe, że celowo pozostały nieprzetłumaczone.

 

Twórca tym razem skupia się na udręczonym ciele swojego bohatera, granego przez Lee Kang-shenga – bliskiego przyjaciela Tsaia, którego twarz znajdziemy w dosłownie każdym dziele reżysera. Losy Kanga to rozwinięcie akcji Rzeki (1997), w której mężczyzna doznał tajemniczego urazu. W Dniach bolesna kontuzja ponownie daje o sobie znać, ciało bohatera pozbawione jest bliskiego kontaktu z innym człowiekiem, a za to poddawane zabiegom, mającym stanowić namiastkę dotyku i sposób na ukojenie fizycznych, ale także psychicznych dolegliwości. Tak jak ciało głównego bohatera naznaczone jest fizycznym cierpieniem, tak jego dusza dławiącym uczuciem samotności. Chwilowym uśmierzeniem tego bólu okazuje się masaż nieznajomego mężczyzny, który podobnie jak Kang jest w pewnym stopniu cieleśnie uwięziony, nie w bólu, ale także w samotności, wynikającej ze statusu imigranta.

Czas w filmach Tsaia płynie inaczej – znacznie naturalniej i bliżej rzeczywistości. Jego kino to minimalistyczny zapis codziennej rutyny – mycia się, krojenia warzyw czy spacerów po mieście. W tych statecznych, długich ujęciach zwykłe czynności przyjmują rangę medytacji, dzięki której odkrywamy prawdę na temat kondycji współczesnego człowieka, jego relacji z przestrzenią, pozycji w świecie zewnętrznym. Widzowie znający kinematografię tajwańskiego twórcy zauważą powtarzające się motywy wizualne, nawiązujące do wcześniejszych dzieł reżysera. W swoich kilkunastu dziełach Tsai uwiecznił dorastanie i starzenie się swojej muzy, Lee Kang-shenga, dzięki czemu kinematografię reżysera można odczytywać jako bardzo intymny portret czyjegoś życia.

Za pomocą formy filmowej Tsai wyraża także swój bunt wobec tego, jak współcześnie wygląda kino w swej skomercjalizowanej formie. Ascetyczne ujęcia, w których narracja i siła kryją się w obrazie, a nie w dialogu czy ruchu, stanowią metaforyczny powrót do czasów kina niemego w swej szczytowej formie, które w Dniach zostają także wprost przywołane poprzez pozytywkę wygrywającą utwór z filmu Chaplina. Dni to pierwszy film fabularny, jaki Tsai zrealizował od czasu Bezpańskich psów (2013). Na siedem lat przeniósł swoje filmowe rejestracje do przestrzeni muzealnych: zrealizował kilka dokumentów, krótkich i średnich metraży, ale również film w technologii VR, eksperymentując z granicami filmowego medium i możliwościami jego odbioru, odcinając się od postrzegania kina jako produktu przemysłu filmowego.

 

W swym fabularnym powrocie Tsai po raz kolejny prezentuje widzom charakterystyczną dla siebie opowieść o samotności i niemożności zbudowania więzi z innym człowiekiem. Ale również o wewnętrznej ludzkiej potrzebie na chociażby przelotne zbliżenie z drugą osobą, o które w dobie globalizacji i codziennej pogoni coraz trudniej. Kino Tsaia jest jak głęboki oddech, który pozwala nabrać dystansu do teraźniejszości. Z pewnością nie jest to film dla każdego i prawdopodobnie nie od niego warto zaczynać przygodę z tajwańską nową falą, ale gdy doświadczy się go z odpowiednim zaangażowaniem i wrażliwością, wywoła w nas emocje i refleksje, jakich inni twórcy nawet nie starają się wzbudzać.

Recenzja

3,5 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Dni
Exit mobile version