INTRUZ – recenzja [MFF Nowe Horyzonty 2020]

Po kilku latach od swojego pełnometrażowego debiutu argentyńska reżyserka i scenarzystka, Natalia Meta, powraca z thrillerem luźno opartym na powieści Carlosa Feilinga El mal mentorIntruz, wprost do walki o Złotego Niedźwiedzia w głównej sekcji konkursu na 70. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie.

Intruz opowiada historię Inés (Érica Rives, znana z roli panny młodej w Dzikich historiach), młodej kobiety, która na co dzień pracuje jako aktorka dubbingowa i śpiewa w chórze w Buenos Aires. Po traumatycznym przeżyciu podczas wakacyjnej podróży ze swoim partnerem Leopoldo (Daniel Hendler) kobieta cierpi z powodu bardzo realistycznych koszmarów.

Z każdym kolejnym dniem Inés coraz trudniej oddzielić to, co prawdziwe od wyobraźni. Rzeczywistość, w której żyje, zaczyna coraz bardziej się zniekształcać, a koszmary wytrącają ją z codziennego rytmu życia. Kiedy podczas pracy mikrofony studyjne zaczynają wychwytywać dziwne dźwięki wydobywające się z jej ciała, zagrażając karierze i śpiewowi, kobieta popada w paranoję, twierdząc, że postacie z jej snów próbują przejąć jej ciało. O pomoc zwraca się do doświadczonej aktorki głosowej, według której coś nadnaturalnego zakorzeniło się w ciele śpiewaczki. Razem rozpoczynają serię rytuałów mających na celu pozbycie się problemu. Dopiero wtedy Inés zaczyna rozumieć, kim tak naprawdę są tytułowi intruzi, a cała sprawa staje się dość przerażająca.

Łącząc horror z czarnym humorem i dodając atmosferę tajemniczości, Natalia Meta tworzy klaustrofobiczną opowieść o zawirowaniach umysłowych kobiety po traumatycznym incydencie. Od samego początku historii widz czuje się niepewnie pośród stroicieli organów, nieoczekiwanie wybrzmiewających dźwięków i wszechobecnych intruzów. Aż w końcu, tak jak i głównej bohaterce, jest mu coraz trudniej odróżnić rzeczywistość od urojeń i wyobrażeń.

Natalia Meta nie korzysta jednak w pełni z przerażającego potencjału tej historii. Mocne momenty w filmie są zrujnowane innymi, którym brak jakiejkolwiek spójności, a zakończenie pozostawia widza z większą liczbą pytań niż odpowiedzi. Widać, że reżyserka miała zamiar poruszyć ważne kwestie, skończyło się to jednak jedynie ukazaniem spłyconej historii kobiety szukającej własnego głosu. Nie jest to idealny film, niemniej jednak wyróżnia się od innych poruszających podobne tematy. Warto go zobaczyć, chociażby ze względu na to, w jaki sposób reżyserka, aby ukazać przeżywanie traumy i próbę radzenia sobie z nią, wykorzystała dźwięk i skupiła się głównie na jego właściwościach.

Film jest dostępny online w ramach MFF Nowe Horyzonty przez cały czas trwania festiwalu do 15 listopada.

ZWIASTUN

Recenzja

3 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Intruz
Exit mobile version