KRÓLOWA KIER – recenzja

„Nikt Ci nie uwierzy” – te słowa to nie tylko straszna gnoma wyrażająca w sobie całe spektrum niepokojów, niewierzeń i bezsilności jakie noszą w sobie ofiary gwałtów i przemocy, lecz także lejtmotyw, który przewija się niczym na kołowrotku w filmie May-el Saukhy. Królowa kier to niełatwa walka z dogmatem ofiary i kulturą przemocy.

Ann (Trine Dyrnholm) to 40-letnia, wzięta prawniczka z sukcesami na koncie. Kobieta, której charakter można opisać poprzez biblijną definicję imienia jako miła, łagodna i przyjemna, na co dzień zmuszona jest przywdziewać kopułę zimnej maski i nie okazywać słabości. Takiego poświęcenia wymaga od niej praca, która – choć męcząca, daje bohaterce wiele satysfakcji. Satysfakcja jest tu nie od parady, bowiem Anne to nie tylko prawniczka, lecz przede wszystkim zacięta obrończyni praw kobiet, która nie cofnie się przed niczym — nawet przed wpuszczeniem „klientek” do własnego domu i udzielenia im schronienia. Kobieta bowiem jest wyjątkowo czuła na krzywdę, a jej chęć pomocy nie ogranicza się do słów — łeb w łeb z nimi idą u niej stanowcze działania.  Świetnie rozwijająca się kariera, w którą bohaterka wkłada całe serce, nie jest jednak rozwijana kosztem rodziny. Anne bowiem mimo braku umiejętności oddzielenia pracy od prywaty jest przede wszystkim strażniczką domowego ogniska, które stworzyła dla dwóch uroczych córek (Liv i Silja Esmår Dannemann) i przystojnego męża (Magnus Krepper).

Uporządkowany dotychczas świat protagonistki nagle zostaje rozbity pojawieniem się Gustava (Gustav Lindh). Młody i zbuntowany syn jej partnera z pierwszego małżeństwa nie tylko jest kompletnie nieprzystosowalny do wykreowanego przez Anne idealnego otoczenia, lecz także zaburza jej koncepcję systemu wartości. Kobieta bowiem nie radząc sobie ze zgrzytami w małżeństwie, a także czując się kompletnie nieatrakcyjną wizualnie, wpada w wir wątpliwości. Ten wir wątpliwości okazuje się katalizatorem tragicznej skądinąd przemiany. Anne z ułożonej i prostolinijnej businesswoman, kochającej matki i żony staje się kobietą tragiczną. Kobietą pragnącą nie miłości, lecz pożądania. Pożądania, które zaczyna definiować jako fizyczną seksualność, pragnienie ciała drugiej osoby, kompletnie odseparowując od sfery uczuć jakiekolwiek metafizyczne doznania. Idealnym rozwiązaniem, które ma dowieść jej wartości jako kobiety z krwi i kości, której można pożądać, wydaje się jej uwiedzenie nastolatka. Ten plan realizuje na nieświadomym niczego Gustavie, który okazuje się nie tyle nastolatkiem szukającym pocieszenia w dążeniu do autodestrukcji, ile wyjątkowo dojrzałym emocjonalnie, niezrozumianym przez otoczenie chłopakiem, który potrzebuje tylko odrobiny miłości. Dostając tę od Anne, kompletnie się w niej zakochuje łamiąc wszelkie znane mu dotychczas granice obyczajności. To nowe pole do przekraczania granic, przestępstwo, którego dotychczas nigdy nie dotknął, wciąga go na tyle, iż niepostrzeżenie kompletnie oddaje się emocjom zakochując się w 40-letniej partnerce swojego ojca. Partnerce, którą dotychczas uważał za wroga, kobiecie, którą uważał za winną rozpadu małżeństwa rodziców, kobiecie, która odebrała mu szansę na miłość rodzicielską i doświadczenia szczęśliwego dzieciństwa. Anne zaś wreszcie znajduje ujście dla skrywanych w sobie emocji, jednak jako kobieta doświadczona, nie daje się tak porwać uczuciu, jak młody chłopak. Pozostając cyniczną czerpie z poświęcenia Gustava wiele przyjemności.  Przyjemności, której początkowo nawet nie myśli zakończyć. Wreszcie bowiem czuje się spełniona. Schemat romansu jest prosty: ona uwodzi jego, on się jej poddaje. Ona jest dominą, kusicielem, bezczelną prowokatorką. On jest jej poddanym, pragnie jej czułości, dotyku, łaknie bliskości i zrobi wszystko byle jej doznać. Nawet kompletnie się zatraci. Kalendarzowo zaplanowany wręcz mezalians zaczyna się jednak sypać w momencie, w którym ich sekret dostrzega przyjaciółka Anne. Kobieta będąc gościem na imprezie urodzinowej córek bohaterki, przypadkiem zauważa kochanków w dość jednoznacznej sytuacji. Kompletnie obrzydzona opuszcza imprezę i dom, który od tego momentu wydaje jej się skażony i nieczysty. W obliczu tego wydarzenia protagonistka wydaje się zauważać tragiczne konsekwencje swojego działania. Nie żałuje tego, co zrobiła. Nie widzi nic nieobyczajnego w sypianiu z nastolatkiem, który notabene – mógłby być jej rodziną. Przerażają ją jedynie możliwe skutki wydania się tajemnicy. Skutki, które poniosłyby ze sobą na pewno utratę męża, rodziny a najprawdopodobniej także i pracy. Postanawia więc czym prędzej zakończyć romans i zniwelować wszelkie ślady przestępstwa. To rozwiązanie jednak nie przypada do gustu ślepo zakochanemu w niej Gustavowi, który wszelkimi środkami próbuje przy sobie zatrzymać kochankę – a gdy to nie przynosi skutku – wyjawić prawdę światu. To jednak blokuje mu sama bohaterka, która będąc ikoną przyzwoitości, niesie za sobą autorytet kobiety nie tylko respektującej granice prawa, lecz także przede wszystkim egzekwującej je od wszystkich przestępców, w szczególności zaś mężczyzn, którzy skrzywdzili kobiety, młode kobiety.

„Nikt Ci nie uwierzy” – mówi Gustavowi, gdy ten w akcie desperacji przychodzi do jej biura. – Komu uwierzą? Mnie – szanowanej prawniczce, czy Tobie – młodocianemu przestępcy – zdaje się mówić. W efekcie jej działań i braku wsparcia ze strony otoczenia chłopak zabija się. Anne jednak pozostaje niewzruszona. Przywdziewa czerń i jak gdyby nigdy nic udaje się na pogrzeb chłopaka. Sekret został zachowany. Nie ma dowodów – nie ma zbrodni. Ten poruszający obraz okraszony tradycyjnie — skandynawskim chłodem, mnóstwem zbliżeń i niedomówień wpisuje się w dość mocną ostatnimi tendencję wśród młodych skandynawskich debiutantek — tendencję do dokumentowania przemocy, obierając styl quasi biograficzny. Mocne debiuty skandynawskich reżyserek to bowiem ostatnio wybijający się na przód trend panujący w tamtejszym kinie. Nie tak dawno przecież obserwować mogliśmy pierwszy pełen metraż Isabelli Eklof – Holiday, który przedstawiał historię Saschy – młodej kobiety, która zniewolona przez narkotykowego barona staje się dziewczyną do wynajęcia. Nieco bliskim wydźwięku Królowej kier wydaje się także pominięty w dyskursie europejskim, za to doceniony na berlińskim festiwalu Żołnierzyk Annette K Olesen. Opowieść o Lotte (w tej roli także niezastąpiona Trine Dyrnholm), która  decyduje się przeciwstawić społecznym normom i jako żołnierz dokonywać służby W Iraku, a następnie para się sutenerstwem, zaprzyjaźniając z jedną z prostytutek. Królowa kier to jednak kompletne odwrócenie dyskursu o uciśnionej kobiecie w języku filmowym. Anne, nie jest uciśniona, a tak jak tytułowa postać z Alicji w krainie czarów nie jest też szalona, a jej zachowanie nie odbiega od normy. Jedyną jej pasją jest rządzenie i wydawanie rozkazów. W stylu swego rządzenia jest bezwzględna i bezkompromisowa. To cechy, które nie tylko świadczą o jej sukcesie w karierze prawniczej, lecz także czynią ją kobietą nieschematyczną. Kobietą, która może stanąć na czele armii i poprowadzić wojnę. I to czyni. Staje na czele armii przepisów i ustaw, i ramię w ramię z literami prawa broni uciśnionych kobiet przed patriarchalną zagładą i twardą ręką męskiej bezkarności i pewności siebie.  To nie Anne jest ofiarą patriarchalnego systemu. To Gustav jest ofiarą Anne. To nie męską dominantą okazuje się pragnienie władzy, egzekwowanie swych żądań przemocą i pewność siebie granicząca niekiedy z bezkarnością i poczuciem kompletnej swobody, nieograniczonej jakąkolwiek normą. Królowa kier to dowód na to, iż cechy te nie mają płci a kobiety to nie ofiary. Polski debiut młodej Dunki to nie tylko przykład na to, jak zawiłe jest pojęcie przyzwoitości, lecz także odważna gra z kulturą gwałtu i świadomością przemocy. El Saukhy pokazała bowiem problem molestowania z zupełnie drugiej strony, strona, która do tej pory milczy. Jedno jest pewne – winnym tragedii jest zbrodniczy system, który chroni bardziej uprzywilejowanych, silniejszych względem społecznym. I dlatego film nabyty przez Gutka przypadkiem i drogą wzajemnej pomocy jest symbolem. Symbolem braku płci wobec zła i obrzydliwości ciała społecznego.

 

ZWIASTUN

 

Recenzja

4 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Królowa Kier
Exit mobile version