LUTY – recenzja [MFF Nowe Horyzonty 2020]

Bułgarski reżyser Kamen Kalev zaprezentował w tym roku widzom historię zainspirowaną życiem swojego dziadka. Luty jest obrazem niedzisiejszym, osadzonym w świecie dziś już praktycznie nieobecnym. Ukazuje losy mężczyzny przez pryzmat trzech okresów jego życia: dzieciństwa, dorosłości i starości. 

Mimo że od Nowych Horyzontów minęło już nieco czasu, ja wciąż wspominam pewne tytuły. Tegoroczny Konkurs Główny trzymał bardzo wysoki poziom i wiele obrazów na długo zapisze się w mojej pamięci. Nagrodę Główną oraz Nagrodę Publiczności zdobył niezwykły debiut Catariny Vasconcelos, Metamorfoza ptaków, który Portugalka zrealizowała wcześniej w formie krótkiego metrażu. Jury zdecydowało się także na wyróżnienie specjalne – powędrowało ono do filmu Sandry Wollner O niedogodności narodzin – śmiałej wizji nieokreślonej przyszłości o androidce spełniającej ludzkie fantazje.

Z zachwytem przyglądałam się kolejnym tytułom: Czerwony księżyc, Sanktuarium, To nie pogrzeb, to zmartwychwstanie, Eden – filmy, które nie tylko zachwycają warstwą wizualną, ale także uwodzą wrażliwością. No i w końcu obraz, o którym dziś chciałabym powiedzieć nieco więcej, zajął on bowiem specjalne miejsce w moim sercu – mogę śmiało powiedzieć, że dla takich emocji chodzę do kina i jeżdżę na festiwale. 

Luty Kamena Kaleva to obraz poruszający prostotą. Reżysera zainspirowała historia jego dziadka – mężczyzny niezwykle cichego i zamkniętego w sobie. Świat przedstawiony w filmie – jak sam twierdzi Kalev – prawdopodobnie już nie istnieje, a przynajmniej nie w Bułgarii. Obraz osadzony jest więc w naturze, akcja rozgrywa się w wiosce, w której mieszkali jego dziadkowie, a on sam spędzał wakacje podczas dziecięcych lat. 

Reżyser wysnuł tezę, że pokolenie jego dziadków, ludzi prowincji, z naturą łączyła wyjątkowa więź, która obecnie została praktycznie utracona. Podczas gdy my dziś nieustannie pragniemy czegoś innego i oczekujemy zmian, dziadek Kaleva – i wielu innych z tamtego pokolenia – po prostu akceptował to, co przyniosło mu życie. Luty podzielony został na trzy części, z których każda ukazuje mały wyrywek z życia mężczyzny: dzieciństwo, dorosłość naznaczona służbą w wojsku oraz starość. W każdej z nich reżyser pozostawił widzowi przestrzeń, ale także podkreślił trwanie nierozerwalnie związane z życiem tamtych czasów. 

Tytuł Luty może na pozór wydawać się niezrozumiałym wyborem. Nie jest on jednak przypadkowy. Luty to koniec cyklu, koniec zimy. To także miesiąc, w którym zmarł dziadek reżysera. Pomysł na tę ostatnią część przyszedł zresztą jako pierwszy. Grający w niej Ivan Nalbantov to jedyny profesjonalny aktor w produkcji. Dla Kaleva niezwykle ważna była naturalność w ukazaniu skrywanych emocji, resztę ról powierzył on więc naturszczykom.

Reżyser nie próbował nakręcić filmu biograficznego, a raczej na podstawie faktów i wspomnień zbudować figurę nawiązującą do postaci przodka – i może w końcu zrozumieć. Nie ukrywa on, że dziadek był dla niego postacią zagadkową, nieco dziwaczną, o której niewiele wie i tak go opisał. Bohater na ekranie przede wszystkim więc trwa – nie mówi, nie protestuje, wykonuje polecenia, daje się ponieść temu, co przygotował dla niego los. Jedynie czasami możemy przyłapać go, gdy spogląda na ptaki, które wyraźnie odrywają go od codzienności. Ale tylko na chwilę. 

Luty to czwarty pełnometrażowy film Kaleva, choć w międzyczasie nakręcił on też wiele krótkich filmów czy reklam. Praca nad obrazem rozpoczęła się od wspomnień z dzieciństwa i zapamiętanych opowieści – historii, które dotyczyły jego dziadka, ale także innych ludzi i miejsc. Sposób życia tak odmienny od tego znanego nam dziś okazał się niezwykle pobudzającym ciekawość wyobrażeniem, nad którym praca zajęła reżyserowi łącznie pięć lat. To film, który rozgrywa się w sielskich pejzażach i niedopowiedzeniach ukrytych w kamiennej twarzy bohatera. Dla każdego z nas będzie on więc prawdopodobnie czymś innym, wydobywając na wierzch nasze prywatne doświadczenia i dotykając w odmienny sposób.

Recenzja

5 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Luty
Exit mobile version