MALOWANY PTAK – recenzja

Granica

Od pierwszych minut przykuwa uwagę serią przepięknych czarno-białych kadrów. Plenerowe zdjęcia Vladimira Smutnego nadają mu swoistego klimatu niczym u najwybitniejszych malarzy kina. Oparty na motywach powieści Jerzego Kosińskiego Malowany ptak bezpośrednio odwołuje się do najbardziej pamiętnych ujęć z filmów Andrieja Tarkowskiego i Béli Tarra. Senne najazdy kamery na zmęczone twarze pijanych biesiadników dogorywających przy dźwiękach akordeonu jednoznacznie kojarzą się z Szatańskim tangiem, widok płonącego domu, nabierający symbolicznego wymiaru, przywołuje zaś na myśl zakończenie Ofiarowania.

Odniesień do dzieł radzieckiego mistrza, a w szczególności do jego debiutanckiego Dziecka wojny, jest w filmie znacznie więcej. Reżyser Václav Marhoul opowiada bowiem podobną historię – chłopca zagubionego w wojennej rzeczywistości, zmuszonego do przedwczesnego dorastania. Skrajnie pesymistyczny nastrój i przerażająco naturalistyczna formuła Malowanego ptaka nie tylko kontrastuje z formalną maestrią, co znacznie odbiega od klimatu dzieła Tarkowskiego. Na chłopca opuszczającego po śmierci ciotki spalony w pożarze dom, zamiast pełnej niebezpieczeństw, ale bądź co bądź przygody, czeka jedynie pasmo nieludzkich cierpień.

Film podzielono na rozdziały stanowiące niejako kolejne kręgi piekła. Z początku nie jest to jednak piekło, które zgotowuje wojenna rzeczywistość. Wojna wydaje się toczyć gdzieś poza kadrem, poza głównym bohaterem. Reżysera bardziej interesuje to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami chat; w wiejskiej scenerii, odległej od jakichkolwiek działań zbrojnych. Wojenna atmosfera wyczuwalna jest jednak na każdym kroku – w pełnym nienawiści, ksenofobicznym i antysemickim zachowaniu ludności, doprowadzającym między innymi do poddawania chłopca torturom – zakopywania po szyję w ziemi, z wystającą głową dziobaną przez kruki, wielokrotnego bicia i okaleczania. Jego wędrówka to nieustanne wpadanie z deszczu pod rynnę, choćby z „domu złego”, w którym zazdrosny mąż katuje swoją żonę, wprost w ręce pedofila-sadysty.

Łatwo ugiąć się pod falą krytyki, która zalała film tuż po pokazie w Wenecji; pod zarzutami o nadmierne epatowanie okrucieństwem, pornografię przemocy na granicy eksploatacji czy nieudolną próbę kopiowania arcydzieła Idź i patrz Elema Klimowa. Istotnie, reżyser nie oszczędza nam obrazoburczych scen, wymyślnych psychicznych i fizycznych aktów maltretowania. Wbrew temu, co sądzą ci, którzy zmieszali go z błotem, nie przekracza jednak granicy, za którą kryje się wyłącznie chęć wywołania szoku tanimi metodami. Marhoul w końcu pozwala na wytchnienie chłopcu, a tym samym nam, widzom, co jest bardzo potrzebne w trakcie trzygodzinnego seansu. W całej plejadzie znanych aktorów w epizodycznych rolach, takich jak Harvey Keitel, Stellan Skarsgard czy Udo Kier, to postać grana przez Lecha Dyblika okazuje się z nich wszystkich najbardziej ludzka. Mężczyzna otacza chłopca bezinteresowną opieką, zapewnia wyżywienie i dach nad głową, przede wszystkim jednak, za pomocą metafory tytułowego malowanego ptaka, ostrzega przed czyhającym niebezpieczeństwem.

Nadzieję na polepszenie losu głównego bohatera rozwiewa wojna, z impetem wkraczająca do fabularnej rzeczywistości. Bez względu na to czy trafia on do hitlerowskiej niewoli, czy zostaje zwerbowany przez armię radziecką, staje się niemym świadkiem masowych zbrodni dokonywanych na cywilach. Nie brakuje tu strzelania do więźniów uciekających z pociągów, wiozących ich na pewną śmierć i palenia całych wsi wraz z jej mieszkańcami, co przywodzi na myśl Wołyń Smarzowskiego. Z jednej strony mamy tu sadystycznych nazistów, z drugiej postać mściwego radzieckiego snajpera granego przez Barry’ego Peppera, który przypomina komendanta obozu koncentracyjnego (pamiętnego Ralpha Fiennesa) z Listy Schindlera.

W Malowanym ptaku nie istnieje zatem podział na dobrych i złych. Źli są niemal wszyscy, a ich czynów nie usprawiedliwia nawet wojenna rzeczywistość. Reżyser prowadzi nas przez wszystkie jej etapy, od szczegółu do ogółu, przedstawiając różne oblicza okrucieństwa. Ukazuje genezę zła, od sadyzmu młodych chłopaków w małych społecznościach do ludobójstwa po obydwu stronach barykady. Zawsze jednak z tej samej perspektywy – pustego spojrzenia dziecka, które nie rozumie, dlaczego musi to wszystko znosić. Może całe to przytłoczenie niewyobrażalną brutalnością jest celowym zabiegiem, znieczuleniem stanowiącym naturalną reakcję obronną zbliżającą nas, widzów, do niebezpiecznej granicy, za którą nie ma już absolutnie niczego.

Recenzja

4,5 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Malowany ptak
Exit mobile version