MODERN LIFE IS RUBBISH – recenzja

Muzyczne współistnienie

W rytmie skocznej piosenki zespołu Frightened Rabbit wchodzimy w świat głównego bohatera (dosłownie „wchodzimy”, gdyż kamera znajduje się tuż za jego plecami) — Liama (Josh Whitehouse), młodego niezależnego muzyka, który próbuje swoich sił jako gitarzysta i wokalista w podziemnym zespole Head Cleaner. Przedziera się z gitarą w ręce przez wietrzne brytyjskie ulice, by dotrzeć do mieszkania. Następnie twórca przekazuje perspektywę partnerce bohatera, Natalie (Freya Mavor; nominowana za rolę do nagrody BAFTA), w drodze do pracy. Mimo biurowego, schludnego ubioru, dziewczynie towarzyszy muzyka w słuchawkach, a na tapecie pulpitu jej komputera możemy zauważyć wspólne zdjęcie z Liamem. Szybko jednak zmienia tapetę na neutralną, co każe nam myśleć, że coś jest nie tak. Po powrocie Natalie do mieszkania, szybko domyślamy się zastanych wydarzeń. Bohaterowie są w trakcie trudnego dla obojga rozstania. Jesteśmy z nimi w momencie obecnym. Kolejne sekwencje filmu będą przeplatane krętą drogą do wspomnień — od początku ich znajomości, poprzez kulminację negatywnych emocji, aż do jej końca. Ale czy aby na pewno przesądzonego końca?

Natalie i Liama, którzy spotykają się po raz pierwszy w sklepie z płytami, połączyła miłość do muzyki. Momentalnie wytwarza się między nimi nić porozumienia, która zapoczątkowuje piękną i głęboką romantyczną relację, związek, którego każdy z zewnątrz mógłby im zazdrościć. Jako widzowie możemy zaobserwować w jaki sposób zmiana priorytetów, nabierająca tempa kariera i niesynchroniczne zyskiwanie psychicznej dojrzałości afektuje na więź dwojga ludzi.

Świat przedstawiony w filmie jest ładny, może miejscami nawet zbyt ładny. Na wszystkich jego bohaterów patrzymy z przyjemnością, żaden nie wzbudza wizualnej niechęci. Kadry mają przepiękną harmonię barwną, umacniającą pożądany w scenie nastrój. Niemal każde ujęcie wypełnione jest muzyką (swoją drogą, dobraną z niezwykłą dbałością), co idealnie współgra z tematyką filmu. Twórcy stawiają nie tylko na przedstawicieli najnowszej muzyki indie, ale także na znakomite zespoły z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, takie jak Cocteau Twins czy Joy Division.

Estetyzowanie rozpaczy i bólu, charakterystyczne dla różnego rodzaju artystów, bardzo widoczne jest w scenie, gdy Natalie ostatecznie się wyprowadza. Miłośnicy muzyki bardzo często identyfikują się z aktualnie słuchanym utworem w jakiejś ważnej dla nich pod względem emocjonalnym sytuacji. Tutaj jest podobnie. Jest wieczór, bohaterowie rzucają sobie ostatnie długie spojrzenie przez okno, a w tle słychać puszczony wcześniej z płyty CD utwór Bullet Proof… I Wish I Was zespołu Radiohead. Następuje przeostrzenie na odbicie smutnej, okraszonej łzą, twarzy Liama w oknie, a Natalie wsiada do samochodu i odjeżdża. Bohater siada w fotelu, ściskając swoją gitarę i upajając się żalem. Ckliwość sceny jest jednak w nagły, lecz celny sposób rozbita ironicznym żartem sytuacyjnym.

Film sam w sobie oferuje dużo nawiązań do muzyki alternatywnej — został ochrzczony tytułem albumu zespołu Blur, a główny bohater zapewne dostał swoje imię w spadku po Liamie Gallagherze z Oasis. Dla fanów muzyki, odnajdywanie takich kontekstowych smaczków jest bardzo satysfakcjonujące. Modern Life is Rubbish ma swoją krótkometrażową, pierwotną wersję z 2009 roku. Można zauważyć, że takie zjawisko powtarza się w twórczości niezależnych reżyserów (np. u Destina Crettona, autora Short Term 12). Film jest pełnometrażowym debiutem reżyserskim Daniela Gilla i scenariuszowym Phillipa Gawthorne’a, który do tej pory pracował głównie przy odcinkach seriali i filmach krótkometrażowych.

Nie da się ukryć, że Modern Life is Rubbish jest wzruszającą romantyczną historią. Nie jest jednak naiwna, ponieważ obserwujemy bliskie codziennemu życiu dylematy, konflikty i nieporozumienia. Bohaterowie doświadczają różnych emocji, a ich wspólny byt nie jest wykreowaną sztucznie bajką. Upewniamy się w fakcie, że pomimo magicznego początku, szczęście w związku nie jest zapewnione dożywotnio. Pełną nadziei wymową filmu jest jednak to, że zawsze warto spróbować zawalczyć o coś, na czym nam zależy. Nawet jeśli wydaje nam się, że już jest na to za późno.

Recenzja

4,5 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Ocena
Exit mobile version