NIEDOSYT – recenzja

Piękny domek dla lalek, pudroworóżowy, dopracowany ze wszystkimi detalami. Podziwiamy idealny salon. Nastrojowe światła tworzą zmysłowe cienie, podczas gdy w jadalni piękna blondynka siedzi z mężem przy stole. Jedzą, wymieniają ulotne spojrzenia, rozmawiają. „Jestem szczęśliwa”, mówi ona. A jednak wypowiada to z grymasem bólu, ogromnym smutkiem i absolutnym brakiem wiary w słowa, które po wypowiedzeniu brzmią bardzo obco. Coś w tym obrazku do siebie nie pasuje. Aby zobaczyć, co dokładnie, należy przykucnąć, odsłonić malutką zasłonkę przy wyciętym okienku okazałego domku dla lalek i przyjrzeć się bliżej życiu w tej krainie pozornej szczęśliwości.

Ujrzymy wówczas, że przed kolacją kobieta samotnie czeka w domu na męża, zabijając czas graniem w kolorowe niczym zasłony w urządzanym na nowo pokoiku gry mobilne. Że zrywa się z fotela, gdy tylko trzasną za nim drzwi ich wspólnego domu. Ich wspólnego? Czy może raczej jego? Albo jego rodziców. „Pięknie wyglądasz”, rzuca. Tak, jest tak z pewnością. Zasiadają razem do kolacji, przy stole chyba rozmawiają, ale właściwie to ona mówi. On nie słucha. Taką ładną sobie laleczkę sprawili – on i jego rodzice. I właściwie są z niej zadowoleni. Okazuje się jednak, że laleczka ma nadprogramowe funkcje, które nie zostały ujęte w ulotce.

Hunter, główna bohaterka obrazu Carlo Mirabelli-Davisa (w tej roli prowadząca nas przez emocjonalne, przepełnione lękiem korytarze swojego różowego domku i różowego życia Haley Bennett), bardzo chce, aby mantra „Fake it till you make it” zadziałała także w jej przypadku. Będzie jednak musiała przekonać się, że jest ona tak samo kłamliwa, jak jej dotychczasowo idealne życie. I przekona się o tym na drodze usłanej mniej lub bardziej ostrymi przedmiotami. Przekłują one balon, w którym kobieta dusi się coraz bardziej. Zaczyna brakować w nim miejsca na nowe, wprost ekscytujące doświadczenia nieobecnego, dość nijakiego – zarówno w ekranowym związku, jak i w granej przez niego roli męża – Richiego (Austin Stowell), kontrolujących teściów czy przygotowań do powołania na świat nowego życia. Miejsca jest za mało, ponieważ większość zajęła już nierozliczona dotychczas przeszłość. Do tego wszystkiego dochodzi też poczucie zdrady – terapeutka ujawniła przed mężem tajemnicę lekarską, będącą jednocześnie największą tajemnicą jego żony, mąż powiedział o zaburzeniu żony swoim przyjaciołom. A więc nikomu nie można już ufać. Nie ma bezpiecznego miejsca, a domek dla lalek stoi na krawędzi stołu. I zaczyna się chwiać od niekontrolowanych ruchów ustawianej do tej pory w odpowiednie miejsca laleczki – Hunter.

Tytułowy niedosyt jest w obrazie Carlo Mirabelli-Davisa dwojaki. Czuje go rodzina głównej bohaterki, będąca niezadowolona z efektu finalnego, wydawałoby się, dobrze zainwestowanych pieniędzy i czasu. Czuje go i główna bohaterka. W tym przypadku niedosyt jest wielopoziomowy – niedosyt akceptacji, niedosyt miłości, albo prościej – niedosyt siebie.

Warstwa wizualna filmu daje się nam jednak najeść do syta. Przedstawiony świat jest doskonały. Podziwiamy detale – tkaniny, faktury, meble, buty, nasycone kolory, a wreszcie pięknie wyeksponowane, starannie zbierane, połknięte, a następnie zwrócone przedmioty – wszystkie one dopełniają obrazek quasi-bezpiecznego, pastelowo-różowego, uroczego życia. Im więcej elementów widzimy, tym większy przesyt, który w końcu przeradza się w niepokój. Kolorowy potworek powoli odsłania swoje prawdziwe oblicze – sztuczność, pustkę, zimno i brak autentyczności.

W tym celu Carlo Mirabella-Davis operuje kontrastem. Podczas seansu oczy widza naprzemiennie obserwują piękne suknie oraz chipsy pożerane bezmyślnie na kanapie; oszklony taras i bezkresny krajobraz z marzeń, przerwany ciasną przestrzenią wykafelkowanej łazienki z okiem kamery skupionym na ramionach głównej bohaterki, opartych o muszlę klozetową. Krzyki szybujących po gniewnym, burzowym niebie ptaków zestawione zostają z nęcącymi dźwiękami krztuszenia się połkniętymi przed chwilą przedmiotami – pięknymi przedmiotami, wyjętymi z zakrwawionego żołądka i wyeksponowanymi potem na lśniącym, sypialnianym stoliku; gładkie, porcelanowobiałe ręce laleczki oraz czarna, brudna ziemia. Szereg sprzeczności wieńczą te najbardziej uderzające czystość i kruchość głównej bohaterki. Scalają się w jedno wraz z jej zdolnością do samookaleczania się i czerpania z tego satysfakcji. Nie do tego tworzy się piękne laleczki.

Próby ustawienia marionetki z powrotem w bezpiecznym miejscu czezną na niczym. Kierowana skumulowaną energią zrywa wszystkie linki – zarówno te trzymane przez toksyczną rodzinę, jak i te wrosłe w nią już kiedyś i kurczowo trzymane dotychczas w zaciśniętej pięści. W rezultacie tego nieoczekiwanego buntu bohaterkę żegnamy napełnioną. Do syta. Jej twarz jest przeciwieństwem grymasu smutku podczas wypowiadania początkowego kłamstwa. Jest szczęśliwa. Teraz naprawdę jest najedzona do syta. Czuje zadowolenie z napełnienia sobą. Może odkrywać, kim właściwie jest napełniona. Tę zmianę widać nie tylko w mimice twarzy, ale i w wyglądzie Hunter. Gładka, nienaganna fryzura, spoczywająca do tej pory na jej głowie niczym peruka, przerodziła się w niedbały kucyk. Falbaniaste, pastelowe suknie i odświętne buciki – w szarą, ogromną bluzę, znalezioną najpewniej gdzieś podczas przemierzania drogi odkrywania siebie. Zamieszkiwany przez nią domek przechylił się na tyle, że w końcu spadł. Pękła ściana, a laleczka wypadła. Do dawnego życia nie ma powrotu.

Obraz Carlo Mirabelli-Davisa jest intrygujący. Kiedy minie jednak dziecięcy zachwyt pozorami i szczególikami, pozostawia tytułowy niedosyt. Początkowo intryguje i hipnotyzuje, zaprasza do zaglądania w okna zabawkowego domku – a w miarę odkrywania jego tajemnic i stopniowego zatrucia jego duszną atmosferą – do pójścia o krok dalej i zdarcia kwiecistej tapety z jego ścianek. Dochodzi wówczas do obnażenia stanu faktycznego, oczom widza ukazują się szare, puste w środku, cienkie, kartonowe ścianki. Im bliżej finału, tym bardziej błaho, jakoś tak żal, że zbyt prosto, że nie odkrywczo i schematycznie. Forma nie dorosła do treści. Co nie odbiera przyjemności z patrzenia na tego pięknie zapakowanego, truskawkowego lizaka.

Recenzja

3 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Niedosyt
Exit mobile version