OJCIEC – recenzja

Męska relacja o smaku pigwy

Pogrzeb żony i matki. Taką sceną zaczyna się kolejny film Kristiny Grozevy i Petara Valchanova pod tytułem Ojciec. Już po kilku sekundach znamy głównych bohaterów, z którymi spędzimy następne półtorej godziny. Vasil i Pavel, ojciec i syn, będą zmuszeni przeżyć razem kilka dni. Grecko-bułgarska produkcja bierze pod lupę relację między dwoma mężczyznami, którzy, zdaje się, nie są świadomi tego, jak bardzo są do siebie podobni.

Film otwiera scena pogrzebu matki Pavla, żony Vasila. Chociaż jest ona stosunkowo krótka, widzimy w niej dokładnie charaktery dwóch głównych bohaterów. Syn spóźnia się na wydarzenie. Ojciec, otoczony wianuszkiem kobiet, każe mu przed zamknięciem trumny zrobić zdjęcia zmarłej matce. Nawiązuje się kłótnia, w której syn wreszcie, wbrew sobie, ulega namowom ojca. Kolejna scena, ze stypy, daje nam jeszcze więcej informacji. Vasil jest lokalnym artystą, malarzem. Ma dar opowiadania, którym urzeka głównie kobiety. Pomimo tego, że pogrzeb był czysto chrześcijański, widz szybko orientuje się, że lokalna społeczność, w tym jeden z głównych bohaterów, wierzy w paranaukę i rządzące światem prawa niewidzialnych mocy. Syn jest dla Vasila osobą, która spełnia polecenia. Zwykła prośba o wyszukanie zdjęcia matki staje się zarzewiem dosyć dużej kłótni. Trudno się dziwić Vasilowi. Przecież syn nadal nie ma dzieci, a żona czekała z wielkim utęsknieniem na wnuki.
Pavel przyjechał na pogrzeb ze stolicy. Ewidentnie nie chce przebywać w rodzinnej miejscowości i najchętniej wróciłby jak najszybciej do swojego wielkomiejskiego życia. W całej sytuacji Pavel jest niewzruszony. Stara się przetrwać obowiązkową uroczystość. Nie ujawnia żadnych skrajnych emocji. Aby uniknąć niepotrzebnych problemów, wykonuje kolejne prośby ojca. Uwagę widza przykuwa wątek innej relacji. Pewka (jak mówią na Pavla członkowie rodziny) co chwile telefonuje do pewnej kobiety. Przez cały film nie dane nam będzie poznać jej twarzy. Bohater przedstawia swój wyjazd jako zawodowy, w czasie którego kręci reklamę.

Widz dostaje osadzoną w realiach bułgarskich historię dwóch mężczyzn. Obydwaj uciekają przed emocjami. Żaden z nich nie pozwala sobie na łzy z powodu śmierci bliskiej kobiety, żaden nie udziela większych odpowiedzi na zadawane mu pytania. Nie poruszają też żadnych tematów, które mogłyby być powodem bardziej ożywionej rozmowy. Widzimy jak Pewka kłamie przez całą długość dzieła. Nie rezygnuje z tej taktyki ani na chwilę, często ku rozczarowaniu widza. Jak się okazuje, jego ojciec posuwa się do dokładnie tych samych środków, byle tylko prawda, którą zna tylko on, nie wyszła na jaw.
Nie trzeba być wykształconym psychologiem, by zauważyć, że ta „zjada” go od środka. Bohater wykonuje wiele nerwowych działań, które mają pomóc w nawiązaniu kontaktu ze zmarłą. Usprawiedliwia te działania tym, że nie odebrał telefonu od swojej żony, a ta z pewnością chciała mu coś ważnego przekazać.
Kolejną cechą wspólną dla obu bohaterów, która przysparza wiele zabawnych sytuacji i jest siłą napędową scenariusza, jest upartość. Każdy z nich dąży do realizacji swojego głównego celu – Vasil do nawiązania kontaktu z żoną, Pavel do powrotu do domu. Także w krótszych działaniach, jak choćby powrót do domu po zapomniane buty, przejawia się niesłychany upór bohaterów.

Scenariusz bardzo umiejętnie wykorzystuje motyw relacji ojciec-syn i płynące z niego różne napięcia. Oprócz klasycznego dla mężczyzn uciekania przed emocjami, zawiera on przywary bohaterów, które dodają realistyczności całej historii. Dzięki stworzeniu prawdziwych bohaterów, łatwo przyszło napisanie dialogów. Są jak wyjęte z życia. Zawierają dużo przekazu w niewielu słowach, czasem pojawia się żart.
Sam scenariusz ciężko zakwalifikować do jednego konkretnego gatunku. Przeważająca jego część to dramat, zawiera on jednak bardzo subtelne żarty i komiczne sytuacje, odmieniając oblicze typowego, poważnego dzieła filmowego i nadaje mu nieco bardziej realistyczne barwy. W życiu przecież pełno jest kaprysów codzienności.
Bardzo ciekawym zabiegiem jest użycie motywu dżemu pigwowego. Jest to zupełnie poboczny wątek, który pojawia się najpierw jako zachcianka tajemniczej kobiety, z którą co chwilę kontaktuje się Pavel. Zadanie zdobycia owego przysmaku popycha go do kolejnych, coraz śmielszych akcji. Przez jedną z nich trafia na noc do aresztu. Jak się okaże pod sam koniec filmu, dżem pigwowy odgrywa w filmie niezwykle ważną rolę.
Do scenariusza można jednak mieć pewne zastrzeżenia. Widzowi zajmuje dłuższą chwilę przyzwyczajenie się do sposobu opowiadania historii. Jest w nim wiele niewiadomych, nie do końca wyjaśnionych motywów, w których widz nieco się gubi. Nie jest to też scenariusz, który porywa widza i wciąga zupełnie w przedstawiany świat. Oczywiście nie jest to film akcji czy sci-fi, gdzie kipiąca akcja pochłania widza zupełnie. Nie zmienia to jednak faktu, że widz może czasami czuć się nieco znużony. Wynika to zapewne z poczucia czekania na rozwiązanie wszystkich tajemnic i problemów, w które bohaterowie się wplątują. To, że sami nie wyjaśniają sobie wielu problemów, staje się problemem widza. Na wyczekiwane przez nieco ponad półtorej godziny katharsis widz musi czekać do ostatnich minut filmu, a na przeżywanie stanu pokoju między bohaterami zostają jedynie napisy końcowe. Ciekawym pomysłem jest zostawienie dźwięków z filmu na czas ich trwania, tak jakby reżyserowie specjalnie przeznaczyli właśnie ten czas na przetrawienie ostatnich chwil filmu.

W filmie odczuwalny jest brak muzyki. Po pewnym czasie widz przyzwyczaja się do proponowanej formy. Na miejsce ścieżki dźwiękowej zostały wsadzone bardzo wyraźne dźwięki z filmu. Słychać dokładnie tupot końskich kopyt, pracę silnika samochodu czy też krojenie pigw.
Zdjęcia zwracają uwagę swoimi ciepłymi barwami i sprawnym pokazaniem uroków życia w Bułgarii. Dla Polaka pamiętającego lata dziewięćdziesiąte, będzie to nie lada gratka. Widzimy tu stare samochody, knajpy, do których raczej nie zagląda sanepid, teleskopowe telewizory i urocze absurdy, takie jak gabinet znachora urządzony w byłym Muzeum Powstania Narodowego.

Film jest wart obejrzenia głównie ze względu na scenariusz, w którym sprawnie wymieszano dramat z komedią. Przedstawiany świat jest niezwykle barwny, a dla mieszkańców państw postkomunistycznych może być powodem do nieśmiałego uśmiechu. Widz dostaje zawieszone w tym świecie studium przypadku relacji ojca z synem, której główne cechy to upór i wieczne uciekanie się do kłamstwa. Film może być nieco męczący, ze względu na maksymalne odsunięcie wyczekiwanego przez niemalże całą jego długość katharsis. Jest to jednak moment, w którym dzieło grecko-bułgarskie zyskuje bardzo dużo w oczach widza. Oto nagle, w jednej minucie, wszystkie motywy łączą się w jedną sensowną całość, a to wszystko złączone jest słodkością i lepkością pigwowego dżemu.

Recenzja

3 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Ojciec
Exit mobile version