PAJĄKI Z PAPIERU – recenzja [36. Warszawski Festiwal Filmowy]

Zdjęcie: https://wff.pl/pl/film/36-paper-spiders

Zdjęcie: https://wff.pl/pl/film/36-paper-spiders

W walce z chorobą psychiczną bliskiej osoby najtrudniejsze jest poczucie prawdziwej bezsilności, gdy za wszelką cenę starasz się jej pomóc. Równie trudne jest zrozumienie, że czasem nie można zrobić nic. To właśnie o wszystkich tych uczuciach mówi Inon Shampanier w swoim drugim filmie.

Dawn (Lili Taylor) i Melanie (Stefania LaVie Owen) rozumieją się bez słów. To matka i córka, które po śmierci męża i ojca próbują ułożyć sobie życie na nowo. Dla młodej Melanie to także trudny czas dorastania, pierwszej miłości i nadchodzących studiów; początek dorosłego życia. Dawn trudno jest się z tym pogodzić. Rosnący w niej niepokój jeszcze bardziej pogłębia konflikt z nowym sąsiadem. Kobieta zaczyna wpadać w paranoję. Melanie za wszelką cenę stara się pomóc matce, której stan psychiczny coraz bardziej się pogarsza.

Z jednej strony kino uwielbia eksploatować temat chorób psychicznych, niekiedy niestety stygmatyzując przy tym osoby na nie cierpiące. Z drugiej zaś strony trudno jest, opowiadając o tym temacie, trafić w odpowiednie tony tak, by nie popaść w banał, który nie oddaje powagi sytuacji w należyty sposób. Pająki z papieru to studium niezdefiniowanej choroby psychicznej, gdzie na bohaterki patrzy się ze zrozumieniem. Bo prawdziwą tragedią, oprócz samej choroby, jest także impas, w którym znajduje się Melanie, która chce udzielić matce pomocy. Film Shampaniera to bowiem przede wszystkim opowieść o relacji matki i córki, zmieniającej swój charakter wraz z rozwojem choroby Dawn. Bohaterki w pewnym sensie zamieniają się rolami, a Melanie musi mierzyć się z samotnością, bo zostaje przez matkę emocjonalnie i fizycznie opuszczona. Nie może liczyć na jej wsparcie, ale musi je jej zapewnić. Obie aktorki doskonale radzą sobie ze swoimi rolami. Niedoceniana Lili Taylor jest absolutnie przejmująca jako Dawn. Ale to Melanie, czyli Stefania LaVie Owen, towarzyszy nam na ekranie przez większość czasu. Młoda aktorka na swoich barkach niesie cały film i to z nią jesteśmy, obserwując jej i tak już, nawet bez choroby matki, skomplikowany moment w życiu.

Film Shampaniera nie kończy się w jednoznacznym momencie, wtedy, kiedy byśmy się tego spodziewali, bo reżysera interesuje każdy etap drogi, jaką przechodzą bohaterki. Od pierwszego zetknięcia z poważniejszymi objawami choroby matki, związanymi z sąsiadem, który ma ją prześladować (choć dowiadujemy się, że sygnały istniały już wcześniej, nasilone przez śmierć ojca Melanie), przez momenty najgorsze, aż do leczenia i walki. Na Pająki z papieru składają się również elementy z gatunku filmów o nastolatkach, nurtu coming-of-age, o młodych dorosłych: imprezy, chłopak z którym zaczyna spotykać się dziewczyna, liczne romanse najlepszej przyjaciółki i egzaminy, które zaważą na przyszłości Mel i przyjęciu na wymarzoną uczelnię (tę samą, na której studiował zmarły ojciec). W to beztroskie życie także wkrada się dramat i uzależnienia, aczkolwiek wątki te są niestety przez reżysera urywane lub podawane w zdawkowy sposób. Szczególnie interesujący, choć stanowiący rodzaj fabularnej kliszy, jest ten związany z chłopakiem Melanie, uzależnionym od alkoholu Danielem. To właśnie na końcu tego wątku, po dramatycznej scenie z matką, z ust Melanie padają słowa będące pewnym smutnym podsumowaniem filmu: Nie mogę nikogo naprawić. Nie da się udzielić pomocy komuś, kto nie jest gotowy na to, by sam lub sama jej poszukać. Choć czasem bardzo byśmy tego chcieli i chciały, nie da się samodzielnie kogoś zmienić. Pająki z papieru to także trudna refleksja nad tym, kiedy z próby udzielenia pomocy zrezygnować i skupić się na swoim dobrostanie emocjonalnym, a kiedy walczyć dalej.

Poszukująca pomocy dla matki u szkolnego psychologa Melanie natrafia na kolejną barierę. Niewykształcony i kompletnie nieprzygotowany mężczyzna nie jest w stanie udzielić dziewczynie ani jej matce odpowiedniej pomocy, stanowiąc jedynie element humorystyczny. Prawdą jest, że stan pomocy psychologicznej i psychiatrycznej dla młodzieży (szczególnie w Polsce) nie jest najlepszy, ale Shampanier zbyt często odwołuje się do stereotypu, co sprawia również, że niektóre składowe filmu stają się niewiarygodne. Wrażenia nie robi także telewizyjna stylistyka filmu. Na pewno jednak nie można odmówić mu najważniejszego – empatii.

Kolejny pokaz filmu: 17 października 18:30

Recenzja

3 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Pająki z papieru
Exit mobile version