PRZEDSZKOLANKA – recenzja

Na premierę drugiego pełnometrażowego filmu w dorobku reżyserskim Sery Colangelo (debiutującej w 2014 średnio przyjętymi Drobnymi wypadkami) polscy widzowie musieli dość długo czekać – w amerykańskiej i kanadyjskiej ofercie Netfliksa Przedszkolanka jest bowiem dostępna od października zeszłego roku. Prawdziwi kinomani mieli jednak możliwość zobaczyć film już wcześniej – festiwalowa premiera odbyła się 19 stycznia 2018 w Sundance. Produkcja z Maggie Gylenhaal w roli głównej zanotowała tam dość ciepłe otwarcie, które wraz z szerszą dystrybucją nie uległo zmianie – w chwili obecnej The Kindergarten Teacher na portalu Rotten Tomatoes figuruje z wysokim wynikiem 90% świeżości od krytyków. Czy jednak warto dać Przedszkolance szansę? Z pewnością nie jest to zły film, choć trudno wyzbyć się wrażenia, że potencjał opowiadanej historii mógł zostać o wiele lepiej wykorzystany. Zwłaszcza z tak świetnym pierwszym planem.

Główną bohaterką jest Lisa – niespełniona poetka w średnim wieku. Poza byciem tytułową przedszkolanką, prowadzi rutynowe życie żony i matki dwojga nastolatków; życie, które ją nudzi i nie przynosi pełni satysfakcji. Lisa jest artystyczną duszą, w wolnych chwilach uczęszcza na zajęcia z twórczego pisania – jej prace jednak nie wzbudzają zbyt wiele entuzjazmu wśród reszty grupy ani aprobaty samego prowadzącego, co prowadzi ją do frustracji. Pewnego dnia Lisa przyłapuje jednego ze swoich 5-letnich wychowanków na recytacji autorskiego wiersza i zachwyca się nim, dostrzegając w młodym Jimmym spory potencjał oraz, tak rzadką we współczesnym świecie, wrażliwość na piękno. Postanawia pomóc chłopcu w rozpowszechnieniu jego twórczości.

Najjaśniejszym punktem całego filmu jest oczywiście rola główna – Maggie Gylenhaal błyszczy na ekranie, wykorzystując w pełni swą każdą kwestię. Zbudowana przez nią kreacja kobiety z wyraźnym kryzysem wieku średniego jest bardzo przekonująca i pełna subtelnych emocji – ból, wynikający z życia niezgodnego ze swoimi wcześniejszymi wyobrażeniami, widoczny jest tu w każdym najmniejszym geście czy ukradkowo rzuconym spojrzeniu. Frustracja Lisy krzywdząca jest również dla jej życia rodzinnego, co zostaje bardzo wyraźnie i zgrabnie zaakcentowane w kilku scenach z udziałem jej męża i dzieci. Odgrywający postać młodego Jimmy’ego Parker Sevak spisuje się bez zarzutów i, jak na swój młody wiek, daje bardzo emocjonalny popis aktorski, świetnie odnajdując się na ekranie z Maggie Gylenhaal.

Niestety, przedstawiona w tak lekki i nienachalny sposób historia pozostawia spory niedosyt. Niezależnie od tego, czy pójdziemy po najmniejszej linii oporu i spojrzymy na powstałą między dorosłą Lisą a paroletnim Jimmym relację pod kątem pedofilii, czy rozszerzymy perspektywę i uznamy wszystko za filmową metaforę dążenia do uratowania resztki wrażliwości pozostałej na świecie – w obu przypadkach nie wszystko wybrzmiewa tak jak powinno, by móc czerpać z seansu pełnię satysfakcji. Być może reżyserce po prostu zabrakło trochę odwagi – oryginalna, izraelska produkcja z 2014, która służyła jej za pierwowzór, jest znacznie dłuższym filmem – przez co w momencie, gdy widz ma szansę osiągnąć pełnię zaangażowania i chłonąć z zainteresowaniem każde kolejne sceny, produkcja nagle się urywa i zaczynają się napisy końcowe. Bardzo niekorzystną dla ostatecznego kształtu dzieła Colangelo okazała się być promocja – zwiastun sugerował nam o wiele bardziej wartką, thrillerową historię pełną zwrotów akcji, których w filmie po prostu brakuje.

Trudno jednak mieć jakiekolwiek zarzuty do warstwy audiowizualnej – praca kamery świetnie pasuje do „ospałego” tempa akcji, które często ożywiane jest bardzo nieoczywistym wyborem ścieżki dźwiękowej, podbijającej artystyczny klimat całości (w pewnym momencie w tle możemy usłyszeć nawet fragment Nokturnu 9 Fryderyka Chopina!). Aktorski drugi plan – mimo że dość zaniedbany scenariuszowo, o czym najlepiej świadczy fakt, że rodzina głównej bohaterki w zasadzie nie ma imion – wypada całkiem nieźle. Także fabuła, której brakuje ostatecznych szlifów, zdecydowanie jest czymś wartym uwagi (zwłaszcza, że film trafił nawet do multipleksów!), ponieważ może być ciekawym punktem wyjścia do przemyśleń i dyskusji po seansie. Zdecydowanie nie jest to film banalny – szkoda tylko, że zabrakło mu odrobiny polotu, by głębiej zapisać się w pamięci i w bardziej dobitny sposób przedstawić swoją myśl wiodącą.

Przedszkolankę można by porównać do współczesnej poezji – nie wszystkie zabiegi są dla nas zrozumiałe, niektóre wydają się być zbędne, a tempo nie sprawia pełni satysfakcji. Lecz jak to z poezją bywa – czasem jedno zdanie lub nawet słowo tak bardzo uderza w naszą wrażliwość, że ma szansę na dłużej zamieszkać w sercu. W jednym ze swoich wierszy Jimmy posługuje się apostrofą do tajemniczej Anny – lecz kim ona jest? Koleżanką z podwórka, dorosłą kobietą z jego otoczenia czy może kimś zupełnie innym? A może właśnie kimś z nas?

ZWIASTUN

 

Recenzja

3 Ocena

Moja ocena filmu:

  • ocena
Exit mobile version