TOMMASO – recenzja

Film o toksycznej męskości, późnym ojcostwie i walce z prywatnymi demonami. Poruszający portret artysty, ale też jeden z najodważniejszych filmowych dzienników intymnych.

Nazwisko Ferrara w świecie filmowym utożsamiane jest z najbardziej ekscentrycznymi marginesami sceny amerykańskiego kina niezależnego. Urodzony w Nowym Jorku Abel dorastał w rodzinie konserwatywnych i dbających o swoje korzenie włochów. Oddanie i bogobojność jego katolickich rodziców odbiła się na jego późniejszych duchowych poszukiwaniach i twórczości. Zasłynął na scenie międzynarodowej przede wszystkim dzięki swoim filmom z przełomu lat ’80 i ’90. To właśnie takie tytuły jak autodestruktywny Ms. 45 (1981), dekadencki Fear City (1984), szalony King od New York (1990), gwałtowny i poszukujący Boga Bad Lieutenant (1992) czy finezyjny The Addiction (1995) zdefiniowały amerykańskie kino niezależne tego okresu, stając się kultowymi tytułami krótko po premierze. Twórczość Ferrary zalicza się do najciemniejszego i najbardziej ambitnego niezależnego kina kontestacji jakie powstało w Stanach Zjednoczonych na przestrzeni ostatnich 30 lat.

Nie jest sekretem, że wielu reżyserów wplata elementy z osobistej narracji życiowej do narracji swoich filmów. Te zabiegi pozostają zazwyczaj niejednoznaczne, a wątki personalne stanowią najczęściej tylko niewielką cząstkę całego świata przedstawionego. Do rzadkości, natomiast, należy przedstawienie własnej codziennej egzystencji wraz z jej radościami i cierpieniami – w formie filmu fabularnego.  Taki zabieg, polegający na wykorzystaniu filmu jako dziennika osobistego, jest podstawową zasadą konstrukcyjną filmu „Tommaso” w reż. Abela Ferrary.

Narracja filmowa przybiera formę strumienia świadomości. Rzeczywistość i fantazja przenikają się nawzajem, niechronologicznie, na zasadzie skojarzeniowej. Kolejne ujęcia i sekwencje nie przystają do konwencjonalnych zasad prowadzenia narracji, nie ciążą ku jakiejś puencie czy rozwiązaniu. Przeciwnie, odzwierciedlają codzienne życie, w którym nie istnieją ani przewidywalne zwroty akcji, ani fabularnie motywowane punkty kulminacyjne. Życie, w filmie Abela Ferrary, płynie jak chce, a wszelkie wysiłki zapanowania nad nim kończą się niepowodzeniem.

Podobnie się ma z myślami głównego bohatera, które w równie nieprzewidywalny sposób prześladują go swoimi alternatywnymi historiami wydarzeń. Znamienna jest tutaj scena, w której Tommaso wychodzi na balkon i macha do swojej żony i córki, które wracają ze spaceru. Na zasadzie elipsy czasowej, widzimy sytuację wyobrażoną w której dziewczynka wyrywa się matce i zostaje potrącona przez samochód, ku zgrozie bohatera, po czym następnie widzimy sytuację rzeczywistą, w której to nic złego się na stało. Taka eksploracja relacji pomiędzy światem wyobrażonym i rzeczywistym pojawia się na przestrzeni całego filmu.

Ciekawym zabiegiem wydają się spotkania bohatera z własnymi demonami namiętności, które najczęściej uosabiane są przez nagie kobiety. Spotyka je w kawiarni, w studiu aktorskim, i choć dzielą się bliskością, wymieniają uściskami, pocałunkami, to pozostaje między nimi pewnego rodzaju ściana. W studiu aktorskim Tommaso fantazjuje, że uprawia ćwiczenia aktorskie z nagą uczennicą. Pod koniec sekwencji kamera oddala się powoli i widzimy, że bohater leży krzyżem przed rozebraną dziewczyną, bożkiem swojej namiętności.

Scena przy ognisku występuje po ucieczce i odrzuceniu Tommasa przez Nikki. Aby uchronić się przed zbliżającą nocą i osuszyć mokre od deszczu ubrania, bohater natrafia w parku na grupę obcych siedzących wokół ogniska. Kiedy zbliża się i siada między nimi, nastaje milczenie. Artysta po chwili wyrywa sobie serce i podaje im, w nadziei, że ktoś je postanowi zatrzymać. Nikt się nie zastanawia nawet nad tym. Serce wraca do rąk Tommasa, potwierdzając jego obawy, że rzeczywiście pozostał zupełnie sam, pod każdym względem. Filmy kończy ujęcie tańczącej córeczki reżysera, która odwróciwszy się wypowiada słowo „Tata”.

Bohater filmu, tytułowy Tommaso (grany przez Willema Dafoe) to alter-ego samego twórcy. Sześćdziesięcioletni amerykański reżyser i aktor filmowy zmaga się z własnymi problemami rodzinnymi, egzystencjalnymi i artystycznymi. Film jest niezwykłym zapisem zwykłej codzienności starzejącego się artysty. Jesteśmy świadkami jak spędza swoje dnie, bawiąc się z córką, chodząc na zakupy, przygotowując obiad. Uczęszcza na spotkania grupy wsparcia dla alkoholików i nałogowców. W ciągu dnia poświęca się wyłącznie pracy scenopisarskiej i życiu rodzinnemu. W nocy przeżywa gwałtowne napady acedii i samotności, radzi się znajomych w sprawach duchowych.

Przepaść wiekowa pomiędzy nim a jego dwudziestodziewięcioletnią żoną objawia się w braku bliskości, częstych sprzeczkach i ucieczkach z domu. Nikki bardziej przypomina rozwydrzoną nastolatkę-hedonistkę niż kobietę na granicy wieku średniego. Jej nieczęste rozmowy z mężem są krótkie i roszczeniowe, jej uczucia chwiejne, a zachowanie świadczy o własnym zagubieniu i pogrążeniu w stanie wiecznego dzieciństwa.

Tommaso prowadzi zajęcia aktorskie, które stanowią dla niego chwilową ucieczkę do czasów młodości, do świata wigoru i nieokiełzanej namiętności, rzeczy tak nieobecnych w jego życiu codziennym. Kilkuletnia córeczka DeeDee z jednej strony napawa jego egzystencję sensem, a z drugiej stanowi poważną przeszkodę dla jego życia seksualnego. Bohater stacza walkę z własnymi prywatnymi demonami i namiętnościami, które najczęściej przybierają formę gołych kobiet.

W swoich codziennych medytacjach Tommaso poszukuje szczęścia, kontroli i ucieczki od nieprzychylnej mu rzeczywistości, lecz bez skutku. Buddyjska „duchowość sukcesu” nie przynosi spodziewanych skutków i reżyser pozostaje ofiarą swoich namiętności, gniewu, samotności i całej rzeszy innych egzystencjalnych demonów. Kult osobistego cierpienia sięga apogeum, kiedy to bohater-reżyser „utożsamia się” z ukrzyżowanym Chrystusem. Pyszne i wyniosłe spojrzenie jakie Dafoe kieruję na nas z krzyża, przełamując zarazem czwartą ścianę, tchnie jakimś niewysłowionym pytaniem o kierunek, w którym zmierza współczesny nietzscheański, zachodni świat.

ZWIASTUN

Recenzja

3 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Tommaso
Exit mobile version