GIRL – recenzja

Wraz z nadejściem wiosny powolne wybudzanie się arthouse’owych produkcji z zimowego snu ożywia kalendarz premier, lekko spustoszony oscarowym blichtrem. Nagłą kumulacją zaległości z zeszłorocznego festiwalu w Cannes dystrybutorzy zaserwowali miłośnikom kina europejskiego prawdziwą ucztę artyzmu i wysmakowanych wizualiów. Girl, będąc daniem głównym, musiała czekać blisko rok, by uświetnić repertuary polskich kin. Wiosenny powiew świeżości, serwowany przez Lukasa Dhonta, to synteza narracyjnej lekkości i kompleksowego studium ludzkiej psychiki. Filmowy debiut belgijskiego twórcy porusza tematykę nagłych, drastycznych zmian procesu dorastania z subtelnością baletowych kroków.

Owe kroki tworzą narracyjny i stylistyczny rytm, który w wielu momentach historii okazuje się być bardziej wymownym środkiem przekazu niż jakiekolwiek słowa. Pojedyncze kroki przeradzają się w sceny składające się w taniec, któremu bez reszty oddała się główna bohaterka. Lara, wraz z przyjęciem do renomowanej szkoły baletowej, wkracza w zupełnie nowy świat smukłych sylwetek i zawistnych spojrzeń. Zmiana otoczenia jest dla niej ogromnie bolesna, ponieważ, oprócz zwykłych problemów towarzyszących nastolatce, nosi brzemię osoby transseksualnej. Dhont jest jednak daleki od portretowana alienacji, uczucia skrajnego wyobcowania, czy izolacji społecznej. Ukazuje życie młodej tancerki przez pryzmat rodzinnego ciepła, objawiającego się w relacji Lary z ojcem. Relacji, która jest spoiwem narracyjnym, cementującym wiele aspektów jej psychiki. Więź ta kontrastuje z drastyczną zmianą środowiska, która, choć mogłaby zostać bardziej wyeksponowana, jest kluczowym elementem budującym historię młodej adeptki baletu.

Atmosfera całej opowieści przejawia się również w prześwietlonych kadrach, malowanych paletą ciepłych barw, zaczynając od pastelowych brązów, kończąc na łagodnej czerwieni, przypominającej bardziej atmosferę domowego ogniska niż zakrzepłą krew zdrapywaną z baletowych point. Warstwa wizualna, podobnie jak wątki rodzinne, pozwala oderwać myśli od wewnętrznych zmagań bohaterki. Dosadniejsze zaprezentowanie nacechowanych emocjonalnie scen mogłoby spłycić całokształt myśli Lukasa Dhonta, składając się na kolejną banalną historię opartą na walce z własnymi słabościami i ich przezwyciężaniem.

Oryginalność oraz odwaga reżysera spotkały się jednak z ostrymi słowami amerykańskich krytyków, w dużej mierze będących częścią transseksualnej społeczności. Filmowi, obsypanemu nagrodami na festiwalu w Cannes, zarzucono powierzchowne potraktowanie tematu transpłciowości. Reżyser jednak wyszedł z konfliktu obronną ręką, ujawniając współpracę z Norą, będącą pierwowzorem roli Lary – wiernie i zaskakująco dojrzale zagranej przez Victora Polstera. Młody belgijski tancerz, ściśle współpracując z reżyserem w realizacji jego wizji, przełamał granice płci oraz seksualności, subtelnie dozując emocje uwypuklające naturalność odgrywanej postaci. Mieszanka świeżości krwi i młodzieńczej energii pomogły w sportretowaniu dynamicznego charakteru oraz zmienności bohaterki, wiecznie szukającej swej prawdziwej tożsamości.

Oceniając dzieło Lukasa Dhonta w kategorii debiutu, trzeba przyznać, że spisał się wzorcowo. Jednak kategoryzując Girl jako pełnoprawny dramat, w dużym stopniu skupiający się na analizie ludzkiej psychiki, zauważa się drobne niedociągnięcia. Mimo że film nie zagłębia się wystarczająco w strukturę charakteru Lary, broni się innowacyjnością i spójnością estetyczną, która wiernie dotrzymuje kroku fabularnym zabiegom. Młodzieńczy wigor, mieszając się z bólem na baletowym parkiecie, nadaje historii bohaterki niebanalny charakter, czyniąc ją wyjątkową w morzu produkcji podobnego typu.

ZWIASTUN

 

Recenzja

3,5 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Girl
Exit mobile version