INTERIOR – recenzja

Cytując słownik PWN, interior to „terytorium położone daleko od wybrzeża morskiego i ośrodków przemysłowych”. W zestawieniu z treścią filmu, znaczenie tytułu jest jasne. Na ekranie obserwujemy losy dwojga ludzi, którzy, przytłoczeni przez obowiązki, przestają widzieć sens w swoim dotychczasowym trybie życia. Równie dobrze tajemniczy „interior”, będący wymarzonym przez nich miejscem pobytu, mógłby więc zostać zamieniony na „Bieszczady”, tym samym nie ukrywając, że cały film jest tylko niewnoszącą nic nowego ekranizacją popularnego od wielu lat mema.

W swoim drugim filmie pełnometrażowym reżyser Marek Lechki przedstawia historie trzydziestokilkulatków: Maćka (Piotr Żurawski) i Magdy (Magdalena Popławska). On stara się spłacić kredyt, w czym nie pomaga mu zalegający z zapłatą za nadgodziny szef, ona jest prawą ręką burmistrza, który wykorzystuje ją do najmniej przyjemnych zadań i oczekuje, że będzie na każde jego zawołanie. W końcu nadchodzi dzień, w którym oboje dochodzą do wniosku, że nie mogą już dłużej godzić się na taki stan rzeczy. Złośliwi powiedzieliby, że tego typu historii widzieli już mnóstwo. Obrońcy mogliby próbować odeprzeć ten argument, przekonując, że nie ma w tym nic dziwnego: skoro wiele osób w realnym świecie mierzy się z podobnymi sytuacjami, to najwyraźniej jest potrzeba, żeby tak często o nich opowiadać. Sama wtórność tematu, moim zdaniem, nie jest jednak problemem sama w sobie: nawet najbardziej wyświechtane motywy wciąż można przedstawić w sposób atrakcyjny i wnoszący nową perspektywę. Tyle że Interior tego nie oferuje. Wręcz przeciwnie – fabuła obu części tego filmu (które co prawda na końcu się symbolicznie splatają, ale można je traktować zupełnie oddzielnie) nadaje się do przedstawienia w kilkunastominutowych etiudach. Postacie drugoplanowe i tak mają po jednej archetypicznej cesze (szef wyzyskuje pracowników, burmistrz martwi się tylko o swój wizerunek itd.), więc idealnie nadawałyby się do wrzucenia ich w krótką historię, gdzie takie uproszczenia byłyby zrozumiałe. W półtoragodzinnej produkcji dużo trudniej przymknąć oko na brak próby zrobienia czegokolwiek interesującego zarówno z nimi, jak i z perypetiami głównych bohaterów.

Bardziej niż budowaniem złożonej historii, reżyser zainteresowany był opowiadaniem obrazem o stanie psychiki głównych postaci, z różnym jednak skutkiem – czasem w estetyczny sposób udawało mu się pokazywać odczucia bohaterów, innym razem zaś korzystał z dość topornych metafor. Choć na brak ładnie zainscenizowanych scen nie można narzekać, a strona wizualna w połączeniu z muzyką jest mocnym punktem tego filmu, to twórcy mają wyraźną tendencję do ujęć, w których nic nie widać. Albo obraz jest całkowicie nieostry (oczywiście celowo), albo tak ciemny, że momentami na ekranie jest tylko czerń, albo (w najlepszym wypadku) spowity mgłą, co bardzo szybko zaczyna męczyć, a przy tym, nadużywane, zwyczajnie źle wygląda.

Aktorzy próbują nadać swoim postaciom więcej charakteru niż jest w scenariuszu i do pewnego stopnia im się to udaje. Dużo lepiej wypada Popławska, która tworzy kompetentną i niejednoznaczną postać. Jej dramat jednak nie wybrzmiewa tak mocno, jak powinien – trudno poczuć napięcie spowodowane presją czasu i rozdarciem pomiędzy dwoma dziejącymi się w tym samym momencie wydarzeniami, w których Magda powinna uczestniczyć, skoro z perspektywy widza ona praktycznie teleportuje się pomiędzy nimi w mgnieniu oka. Mniej miejsca dla siebie dostał Żurawski, z którego postacią jeszcze trudniej współodczuwać, bo niewiele o nim wiemy. W przeciwieństwie do Magdy, Maciek już porzucił dotychczasową pracę (i to w bardzo radykalny sposób), ale nie ma przed sobą żadnych perspektyw. Żurawski dobrze odgrywa jego rosnący niepokój i poczucie zagubienia, ale to nie wystarczyło, żebym zaangażował się emocjonalnie w losy jego bohatera. To zresztą problem całego filmu – przez brak oryginalności fabuły i powierzchownie napisane postacie nie angażuje on widza ani na poziomie intelektualnym, ani emocjonalnym. Jest kilka ładnie wyglądających ujęć, są bardzo dobrzy aktorzy – ale to nie wystarcza, żeby o produkcji Lechkiego pamiętać na długo po wyjściu z kina.

Recenzja

2 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Interior
Exit mobile version