FATAMORGANA – recenzja

O podróżach między rzeczywistościami

W odległości dokładnie dwudziestu pięciu lat pojawia się burza o takiej samej intensywności. Czasoprzestrzenne pęknięcie łączy ze sobą dwa alternatywne wymiary, co niesie za sobą szereg niewyobrażalnych konsekwencji. Jakim cudem jedna śmierć mogła w takim stopniu wpłynąć na losy wielu różnych ludzi?

Z początkiem filmu lądujemy w roku 1989, gdzie sympatyczny chłopiec o imieniu Nico (Julio Bohigas) nagrywa na kasetę wideo własny cover nieśmiertelnego przeboju Cyndi Lauper – Time After Time. Dzięki drobnym gestom łatwo zauważyć, że chłopiec ma dobry kontakt ze swoją matką. Ten pogodny nastrój momentalnie rozpływa się jednak w powietrzu.

Od następnych ujęć napięcie stale rośnie. Klimat niepokojącego oczekiwania wzmaga czujność widza. Nico zostaje sam w domu akurat wtedy, gdy na zewnątrz szaleje burza, a w sąsiednim domu słychać odgłosy krwawej szamotaniny. Chłopiec postanawia zainterweniować, co okazuje się dla niego śmiertelne w skutkach. Wybiegłszy z domu sąsiada, ginie pod kołami samochodu dostawczego. Zbiegowisko ludzi, podniosła muzyka i kamera z lotu ptaka. Cięcie.

Budzimy się dwadzieścia pięć lat później, tym razem na ekranie widzimy młodą kobietę, główną bohaterkę Fatamorgany – Verę (Adriana Ugarte). Jej życie wydaje się istną sielanką – ma wspaniałą córkę i opiekuńczego, dobrze zarabiającego męża. Jednak za chwilę przekonamy się, że ten stan rzeczy nie utrzyma się zbyt długo. Zupełnie nieumyślnie kobieta spowoduje zgrzyt czasoprzestrzenny i całkowicie zmieni przeszłość, co wpłynie także na jej teraźniejszość. Dom, który po remoncie miał stać się jej rodzinną oazą, niegdyś należał do Nica. Poprzez telewizor, który niezmiennie stoi w tym samym pokoju od roku 1989, Vera kontaktuje się z chłopcem, desperacko próbując ostrzec go przed czyhającym na niego niebezpieczeństwem. Udaje się jej uchronić Nica, co skutkuje jednak radykalną zmianą jej losów. Okazuje się, że w nowym życiu jej córka nigdy się nie urodziła. Podobnie z jej mężem, za którego nigdy nie wyszła. Tylko Vera ma wspomnienia z poprzedniej rzeczywistości, do której rozpaczliwie pragnie wrócić. Czy jest to w ogóle możliwe?

Film opiera się na nieustannym podejmowaniu decyzji, poszukiwaniu tropów i pokonywaniu przeszkód. Podobnie jak Vera, miotamy się między wymiarami, nie do końca wiedząc, w którym z nich mamy większe prawo żyć. Narracja nie jest linearna i również błąka się gdzieś po środku, pokazując nam naprzemiennie sceny z odmienionej przeszłości i z nowej teraźniejszości. Wszystko się ze sobą miesza, by w końcu doprowadzić do finału z delikatnie niedomkniętym zakończeniem.

Fatamorgana to obiecujący thriller science-fiction, przemycający dodatkowo garść pytań metafizycznych. Przymykając oko na pewne przewidywalne rozwiązania, można wczuć się w historię i śledzić akcję. Główna bohaterka i jej usposobienie sprawiają, że chcemy za nią podążać i kibicujemy jej w drodze do celu. Sama koncepcja porozumiewania się bohaterów z różnych wymiarów jest niezwykle fascynująca i stwarza możliwość efektownego komponowania poszczególnych kadrów. Swoją rolę gra również kolorystyka filmu, w której przeważa chłodna, niebieska paleta. Niemal bezustannie pada deszcz, a kadr zasnuwa ponura mgła, sugerując skojarzenia z klimatem mrocznego kryminału. Dzięki takim rozwiązaniom plastycznym każda kolejna sekwencja przyciąga nasze oko. W prezencie od Netflixa dostajemy więc dzieło, które przykuwa uwagę nie tylko zamysłem fabularnym, lecz także pięknym obrazem.

 Film jest dostępny na:

Recenzja

3,5 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Ocena
Exit mobile version