KOLOR Z PRZESTWORZY – recenzja

Próby adaptacji tekstów literackich powstałych w pierwszej połowie XX wieku w wielu przypadkach obarczone są mankamentem przeniesienia na ekran form narracji zupełnie nieprzystosowanych do audiowizualnego przekazu. Jednym z autorów, którego dorobek nastręcza licznych problemów na tej płaszczyźnie, był, jest (i niewątpliwie pozostanie) H.P. Lovecraft. Jakkolwiek filmowa adaptacja powinna być oceniana w oderwaniu od jej literackiego pierwowzoru, warto zauważyć, iż nieumiejętne, a często niemożliwe przeskalowanie stylu autora na srebrny ekran skutkuje poważnymi zakłóceniami w odbiorze przez widzów, którzy z tekstem nie mieli wcześniej do czynienia. Z takim problemem borykało się do tej pory wielu reżyserów podejmujących ryzykowną próbę filmowego ujęcia opowiadań samotnika z Providence. Tymczasem Richard Stanley zdecydował się nie tylko wziąć za rogi jedną z najsłynniejszych historii Lovecrafta, ale także umieścić ją w czasach współczesnych.

Color out of Space, w polskiej dystrybucji przetłumaczony jako Kolor z przestworzy, dotyka zagadnień związanych zarówno z tym, co bardzo dalekie, jak i z tym, co tuż obok nas. Muszę przyznać, że wolę przekład Macieja Płazy: Kolor z innego wszechświata, nie tylko wobec opowiadania Lovecrafta, ale także w przypadku omawianej tutaj produkcji filmowej. Tłumacz wyjaśniał, iż jakkolwiek pojęcie innego wszechświata z oczywistych względów może brzmieć niedorzecznie, wydaje się dobrze odzwierciedlać lovecraftowskie pojmowanie naszego uniwersum, pełnego tajemnic i pytań bez odpowiedzi, niepojętego dla ograniczonego umysłu człowieczego. Podobną filozofię można dostrzec w nowym filmie Richarda Stanleya, w którym dramat rodzinny miesza się z ekologią i zagrożeniem ze strony niewyobrażalnej cywilizacji (bo bez wątpienia bohaterowie mają do czynienia ze świadomym i inteligentnym bytem).

Pod fikcyjnym miastem Arkham (znanym dobrze czytelnikom Lovecrafta), pośród leśnej głuszy mieszka rodzina, hodująca na swej farmie jakże popularne obecnie alpaki. Wbrew kolorowemu otoczeniu, nie dzieje się tam zbyt dobrze: ojciec (w tej roli Nicolas Cage) to fajtłapa zdeterminowany dawnym wpływem zmarłego ojca, matka to pracoholiczka po walce z rakiem, najstarszy syn jest uzależnionym od komputera nastolatkiem, córka przy pomocy słynnego Necronomiconu próbuje swoich sił w magii wicca, najmłodsze zaś dziecko to nieco zamknięty w sobie chłopczyk. Gdy pewnej nocy z nieba spada coś, co wszyscy biorą za meteoryt, nikt z bohaterów nie spodziewa się jeszcze, jakie skutki wywrze to na nich, na lokalnym środowisku i mieszkańcach okolicznych zabudowań. Oto bowiem z dziury, którą wyżłobił kosmiczny wyrzutek, zaczyna wydobywać się światło o fantastycznym kolorze, głęboko pod ziemią do wód gruntowych trafia zaś esencja owej przyczyny dziwnych wydarzeń – będzie więc towarzyszyć im w studni, w zlewie kuchennym, pod prysznicem i w każdej filiżance kawy. Nasza rodzina, jakkolwiek nieświecąca przykładem, stanie się przedmiotem coraz mocniejszego oddziaływania koloru z innego wszechświata, a niektórych jej członków zmieni nie do poznania.

Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że twórcy postanowili szukać inspiracji w Lśnieniu Kubricka. Przez znaczną część filmu ruch kamery jest ospały, cierpliwie rejestruje wydarzenia na farmie Gardnerów i w przedziwnych lasach Arkham. Reakcje bohaterów również przywodzą na myśl postacie ze słynnego dzieła. Najmłodsze dziecko będące świadkiem przybycia „meteorytu”, rozświetlone tytułowym kolorem siedzi przerażone niczym Danny doświadczający kolejnych makabrycznych wizji w hotelu Overlook. Gdy zaś kosmiczny byt zacznie wywierać wpływ na głowę rodziny, Nicolas Cage założy czerwoną koszulę, przywodzącą na myśl Jacka Torrence’a. Podobnie mocno zaakcentowany został motyw alkoholizmu, z którym boryka się pewien z głównych bohaterów, wreszcie jednym z rekwizytów produkcji zostaje siekiera.

Kolor z przestworzy wydaje się pewnym pomostem między światem Lovecrafta, Lśnieniem a Hereditary. Dziedzictwo. Rozgrywający się na oczach widza dramat rodzinny dobija się do świadomości mocniej niż kosmiczne zagrożenie osiadłe w głębinach. Zaryzykuję stwierdzenie, że działanie nieziemskiego bytu stanowi weryfikację więzi rodzinnych, poddanie próbie deklarowanych postaw. W chwili, gdy element tej obcej cywilizacji spada na farmę Gardnerów, każde z nich pochłonięte jest czymś innym, a wraz z biegiem wydarzeń, odbiorca może prześledzić zmianę stosunku bohaterów do swoich priorytetów.

Film w pewnym zakresie porusza również problematykę ekologii w praktyce, władze bowiem nie są wcale zainteresowane sensacją pod Arkham, ignorują zagrożenie skażenia wody pitnej, media zaś zwyczajnie śmieją się z nocnego zdarzenia. Szukając znaczeń w tej produkcji, kusi próba podjęcia tematu odwracania wzroku od klęsk żywiołowych, do których przyczynia się człowiek. Dzięki gwiezdnemu kolorowi płody ziemi rosną znacznie większe, niż wskazuje norma, przypominają przesadnie zmodyfikowane chemicznie produkty. Nie jest to jednak żywność zdrowa ani nadająca się do spożycia, zawiera bowiem obrzydliwe płyny, przez które warzywo bądź owoc gnije od środka.

Nicolas Cage, będący już od lat przedmiotem licznych memów, zaskakuje pozytywnie. Swoją rolą przypomina o posiadanym kunszcie aktorskim, który przez różne nietrafione produkcje skarlał w oczach wielu widzów. Tutaj natomiast nawet w najbardziej rozhisteryzowanych chwilach potrafi być wiarygodny i budzić niepokój.

Kolor z przestworzy stanowi pewną ucztę wizualną: filtry nakładane na przedstawioną rzeczywistość prezentują się okazale, a w niektórych scenach naprawdę estetycznie. Efekty nie rażą tandetą, o co było bardzo łatwo, gdy w grę wchodziły elementy mieniące się fantazyjnymi kolorami. Opowieść, jakkolwiek barwna i przepełniona fioletem oraz różem, zaprezentowana została przy częstym użyciu niskiego klucza oświetleniowego, dzięki czemu cukierkowa rzeczywistość kreowana przez tajemniczy byt sugeruje jednocześnie przyczajoną grozę.

Niełatwo zadowolić wiernych fanów Lovecrafta, tym bardziej, gdy w filmie niejako kpi się z okultystycznego charakteru opisanego przezeń świata. Niemniej Kolor z przestworzy wydaje się pozostawać jednym z najciekawszych audiowizualnych projektów podejmujących tematykę świata Przedwiecznych. Smaczki w postaci nawiązań do innych tekstów kultury mogą przyciągnąć różne grona widzów, a ile każde z nich wyniesie z filmu zależne jest od tego, jak wysoki stopień tolerancji przejawia wobec eksperymentalnego podejścia twórców.

 

Film dostępny na: Cineman

 

Recenzja

3,5 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Kolor z przestworzy
Exit mobile version