Nie samym Jokerem człowiek żyje, czyli filmowi bohaterowie zniszczeni przez społeczeństwo – felieton

Wraz z przyjściem jesieni, a końcem wakacji na ulicach po raz kolejny zapanował smutek w barwach szarości. Ten depresyjny sezon stara się jednak umilać kino, do którego wpada coraz to więcej gorących premier, a część z nich próbuje wtopić się w gorycz deszczowych dni, poruszając problemy egzystencjalne. Jednym z największych tytułów o takim zabarwieniu jest niewątpliwie Joker Todda Phillipsa, czyli sensacyjny zdobywca Złotego Lwa, reprezentujący w pewnym stopniu kino komiksowe. Temat, jaki porusza, jest natomiast daleki od komiksowych kolorów, gdyż skupia się na poważnym kryzysie jednostki względem nieprzychylnego jej społeczeństwa. Potęga, z jaką ten motyw przebił się do internetowej dysputy, wywołał we mnie pewien rodzaj refleksji, dotyczącej jego obecności na przestrzeni całej historii filmu. Nie da się bowiem ukryć, że pozycja protagonisty w dziełach kultury nosi ze sobą równie często łatkę postaci perfekcyjnej, jak i tej niedoskonałej, a tło, pełniące w tym felietonie funkcję memicznego w obiegu internetowym „społeczeństwa”, dokładnie określa bohatera po którejś z tych dwóch stron. Dlatego też postanowiłem przytoczyć parę przykładów bohaterów, których otoczenie uformowało i naprowadziło na ścieżkę skrajnych postaw i zachowań.

 

Travis Bickle, Taksówkarz (1976), reż. Martin Scorsese

Postać absolutnie kultowa, która postawiła się społeczeństwu, próbując wyeliminować z niego cały „robaczy” pierwiastek. W pewnym stopniu samozwańczy weteran wojny w Wietnamie, który swoją skrytą traumę próbuje uleczyć, zatrudniając się jako taksówkarz. To z pozoru odprężające zajęcie staje się dla niego źródłem poznawczym większej ilości przemocy spotykanej na nowojorskich ulicach. Brak taktu względem kobiet i ogólnego obycia względem drugiej osoby nie ułatwia mu życia, a jeszcze bardziej zapędza go w mroczne obszary swojego umysłu. Całe mieszkanie staje się małym ołtarzykiem własnych przeżyć oraz przemyśleń, a niebezpieczna alienacja od reszty ludzi skutkuje tragicznymi działaniami. Bohater wykreowany przez Roberta de Niro stał się jednym z punktów wyjściowych do odważniejszych obrazów jednostek zdeptanych przez masę, ale musimy cofnąć się o kolejne kilkadziesiąt lat, aby odnaleźć zalążki archetypu, o którym tutaj opowiadam.

Gwynplaine, Człowiek, który się śmieje (1928), reż. Paul Leni

Z perpspektywy niemieckich ekspresjonistów cały świat wydawał się mroczniejszy, a bohaterowie ich największych dzieł wielokrotnie na swych barkach nosili fatum, prowadzące do sromotnej klęski. Część zachodnich twórców przeniosła się w drugiej połowie XX. wieku do Ameryki, gdzie oprócz większych środków, zdobyli się również na delikatną zmianę stylu. Człowiek, który się śmieje był filmem łączącym ramy dramatu kameralnego z pewnym rodzajem deformacji głównego bohatera. W tym przypadku pierwsze skrzypce odgrywał Gwynplaine, który ciężko odpowiedział za zdradę swojego ojca, gdyż wycięto na jego twarzy wieczny uśmiech. Ten osobliwy rodzaj skazy sprawił, że stał się gwiazdą cyrkową, choć zbyt wielu talentów nie posiadał. Ponad dwa metry wzrostu, umalowana twarz i stale uśmiechnięte usta to raczej powód, dla którego stał się marionetką w rękach tłumu i zwykłym pośmiewiskiem. Nieustannie wykorzystywany w imię uciechy gawiedzi, w końcu zdecydował się na bunt, co spotkało się z niebywałym oburzeniem. Dosyć oczywistym skojarzeniem jest postać samego Jokera, którego Gwynplaine przypominał w wielu aspektach swojego ciała. Kto wie, czy główny bohater filmu Leniego nie jest w jakimś stopniu odpowiedzialny za powstanie największego przeciwnika Batmana.

Lucas, Polowanie (2012), reż. Thomas Vinterberg

Problem jednak nie zawsze musi leżeć w psychice czy karykaturalnym wyglądzie, często człowiek osądzany jest przez plotkę, która finalnie okazuje się być kłamstwem. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku Lucasa – nauczyciela, prowadzącego spokojne życie na prowincji i utrzymującego zdrowe relacje ze swoimi uczniami. Gdy zostaje on oskarżony o molestowanie seksualne znajomej dziewczynki, wieść roznosi się po całym miasteczku, a reputacja nauczyciela zostaje w szybkim tempie zrujnowana. Walka o dobre imię okazuje się być trudniejsza niż początkowo przypuszczano,  a niewinny człowiek staje się ofiarą ludzkiej głupoty.

Truman Burbank, Truman Show (1998), reż. Peter Weir

Co może stać się z bohaterem, jeżeli otaczający go świat okazuje się fikcyjny, a on sam staje się nieświadomym uczestnikiem największego show na całym globie? W zasadzie to nic, jeśli się o tym nie dowie. Sęk w tym, że żaden mikroświat nie może być idealny, przez co Truman zaczyna zauważać jego pewne niespójności. Gdy powoli dowiaduje się o tym, iż znajduje się w centrum jednego wielkiego oszustwa, dochodzi do pewnego rodzaju histerii, która przeradza się w walkę o własne  „ja”. Protagonista od początku pełni tutaj funkcję ofiary i zabawki, ale w przeciwieństwie do Gwynplaine’a – nie zdaje sobie z tego sprawy.

Larry Gopnik, Poważny człowiek (2009), reż. Joel Coen, Ethan Coen

Na koniec pozostawiłem przykład najmniej oczywisty, gdyż dotyczy on człowieka dręczonego małymi sygnałami życia codziennego. Realizm każdego dnia okazuje się bowiem najgroźniejszym symptomem ataku na jednostkę, jeśli ta nie posiada odwagi, aby się przeciwstawić. A taki jest właśnie Larry Gopnik, fajtłapowaty mężczyzna, któremu po kolei wali się ścieżka zawodowa, rodzina i cały świat. Gdy ten staje się świadomy swej aktualnej pozycji, na pewne zmiany okazuje się być za późno, a wszelkie działania stają się syzyfowe. Tym razem nie doświadcza się na ekranie problemów tożsamościowych bądź psychicznych, a jedynie nieudacznictwo splecione z pechem. Można rzec: samo życie.

Słowami zakończenia, gdybyśmy pobawili się w wyciąganie pojedynczych cech charakteru czy ogólnych obrysów wyżej wymienionych sylwetek i sparowali je ze sobą, moglibyśmy otrzymać model Jokera – postaci z góry określonej, ale garściami czerpiącej z filmowych motywów ostatniego stulecia. Zestawienie siły jednostki z niewidzialną pięścią społeczeństwa okazuje się znaleźć wiele swoich ujść na kinowych ekranach, a ponadczasowość tego motywu czyni go nad wyraz uniwersalnym. Sposobów na filmowe ukazanie tegoż problemu zostało na pewno całe mnóstwo, a nam –odbiorcom – pozostaje tylko ich oczekiwać.

 

Exit mobile version