NORMAL – recenzja [4. edycja ArteKino Festival]

Jedna z propozycji tegorocznej edycji europejskiego festiwalu filmowego online – ArteKino Festival – Normal przenosi widzów do kraju marzeń. Daje bilet do mniej i bardziej pożądanych przez turystów włoskich miast. Na miejscu okazuje się jednak, że nie jest to podróż, jakiej oczekujemy. To szybka objazdowa wycieczka, na której nie ma czasu na podziwianie widoków słonecznej Italii. Naszą misją jest zobaczenie czegoś więcej i przeżycie czegoś więcej.

Słowem wstępu, Normal to dokumentalna produkcja Adele Tulli, młodej, aczkolwiek niejednokrotnie docenionej przez krytyków i publiczność reżyserki, twórczyni filmów m.in. takich jak Without 377 czy Rebel Menopause. Zaznajomieni z twórczością Adele wiedzą, że tematyka jej produkcji dotyka problemów mniejszości i klasyfikacji płciowej. Bez zaskoczenia, jak określa Oliver Pere, dyrektor ARTE France Cinema – Normal daje okazję na dokonanie analizy „normalizacji praktyk składających się na dzisiejsze rozumienie tożsamości płciowej we włoskim społeczeństwie”. Mamy okazję być obecnymi obserwatorami. Przeżywać chwile z życia obcych nam ludzi, nie znając ich historii, myśli i charakterów. Możemy podążać za ich plecami, możemy usiąść i zatracić się przez moment w ich codzienności. Zapoznajemy się z dzieciństwem i dorosłością, kobiecością i męskością. Niektórzy bohaterowie pozwalają nawet na zatrzymanie się i spojrzenie im w oczy. Centralny, niczym niezmącony kadr daje możliwość dostrzeżenia w nich emocjonalnej wstrzemięźliwości i gdy już mamy ochotę na zatopienie się w duszy tych ludzi, by sprawdzić, ile tak naprawdę ona skrywa, zostajemy brutalnie odciągnięci i sprowadzeni do innego, znów nieznanego nam świata.

W tym dokumencie nie ma miejsca na sentymentalizm, sympatię i nawiązywanie trwałych relacji. Narracja jest nad wyraz skromna, a bohaterowie, niczym przypadkowi przechodnie, pojawiają się na chwilę tylko po to, by za moment puste miejsce zastąpił ktoś inny. To chłodny, przelotny związek.

Twórcy bezkompromisowym, ostrym cięciem przenoszą nas do coraz nowszych, zupełnie innych, choć nieodbiegających od tematyki skrawków „normalności”. Z jednej strony, jakby chcieli powiedzieć nam „rozgość się, usiądź i obserwuj”, z drugiej strony jednak surowe na pozór obrazy, pojawiające się na ekranie, mówią coś znacznie więcej. A właściwie nie tylko mówią, ale też robią. Sprowadzają nas do wyznaczonego nam odgórnie miejsca w hierarchii. To my, widzowie, niczym bohaterowie Normal, bez zbędnych uwag, mamy robić to, czego chcą twórcy, którzy mają władzę i regulują zasady. Mamy widzieć tyle, na ile się nam pozwoli i słyszeć tyle, ile nam powiedzą. To nie tylko udokumentowane fragmenty życia, ale też gra w wyznaczanie granic odbiorcom, analogia do przyjętych masowo standardów i podziału ról na podstawie płci. Zostajemy postawieni w na tyle niekomfortowej pozycji, że z pełną świadomością narzuconych ograniczeń, nie jesteśmy w stanie zrobić nic innego, jak patrzeć. Co prawda w każdej chwili moglibyśmy wyłączyć film, ale wtedy nie dowiedzielibyśmy się, co nas ominęło i jak wiele przez to straciliśmy.

Ta produkcja o niewymagającym, bo jednogodzinnym, metrażu jest nie tylko filmem, ale też umacniającym doświadczeniem, skłaniającym do zmierzenia się z wieloma filozoficznymi pytaniami: Czym jest normalność? Gdzie są jej granice? Co nastąpi po ich przekroczeniu? Jak wiele czasu i praktyk potrzeba, by norma stała się normą lub przestała nią być? W jakim stopniu działamy i oceniamy zachowania, kierując się wygodnymi, bezrefleksyjnie akceptowanymi zasadami?

Pomimo trudnej społecznie, dyskusyjnej tematyki, seans nie wzbudza silnych wewnętrznych kontrowersji, bohaterowie nie krzyczą do nas z ekranu. Nie znajdziemy tu chwytliwych, dobitnych haseł, z którymi można byłoby polemizować lub wykorzystywać do argumentacji swoich przekonań. Subtelny obraz i kojąca muzyka w tle tego filmowego dzieła uczy, że milcząc, możemy wiele wykrzyczeć.

Film wysublimowany, odbiegający od specyficznej dla tego gatunku formie, choć melancholijny i pełen niedopowiedzeń, dzięki nagłym cięciom i szybkiemu przenoszeniu widza do innej scenerii, nie nuży nawet przez moment. Przeciwnie – intryguje i wciąga, bo każda pojawiająca się scena, mimo swojej nienachalnej zwyczajności, jest niespodzianką. Zostajemy karmieni zarówno znanymi, jak i obcymi nam próbkami życia. Ta podróż do Włoch okazuje się być tak naprawdę krótką wycieczką na egzystencjalną degustację, z której jeden wyjdzie syty, a drugi odczuje doraźny niedosyt, bez wątpienia warto jednak zajrzeć i przekonać się, co tym razem na festiwalu ArteKino zaserwowała nam Adele.

Recenzja

3,5 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Normal
Exit mobile version