RUBEN BRANDT, KOLEKCJONER – recenzja

Nieszablonowy węgierski kryminał – zaintryguje, wstrząśnie, zachwyci. Złapie wasze koszmary i wymaluje je na płótnie rzeczywistości. Ruben Brandt, kolekcjoner jest przykładem znakomitego węgierskiego kina animacyjnego, a zarazem dowodem na to, że warto zainteresować się twórczością naszych dalszych europejskich sąsiadów. Jawa zmiesza się ze snem, na podłodze rozleje się purpurowa krew, a ściany przystroją zagrabione arcydzieła. Ruben Brandt, kolekcjoner – uczta dla miłośników fuzji piękna i makabry. Film Milorada Krstica bezprecedensowo wydziera się wszelakiej kategoryzacji i szufladkowania. Unikatowy i zdecydowany!

Tytułowy bohater to znany i ceniony psychoterapeuta, a także niezrównany pasjonat sztuki. Nosi w sobie jednak coś, z czym sam nie potrafi się uporać. Co noc dręczą go przerażające koszmary z postaciami ze światowej sławy obrazów. ,,Narodziny Wenus” Botticelliego czy też ,,Infantka Margarita Teresa w niebieskiej sukience” Velazqueza nie są dla Rubena wyłącznie sławnymi obrazami, ale też elementem jego przerażającej nocnej rzeczywistości. Sen i jawa zaczną się przenikać, niszcząc spokój bohatera. Wszystko zaś zmieni się za sprawą tajemniczej Mini, kleptomanki-kaskaderki, oraz reszty obsesyjnych pasjonatów sztuki. Potwory z arcydzieł, podprogowe treści w niewinnych bajkach i bezczelne kradzieże na światową skalę. Wspaniała synteza psychologicznej refleksji, kryminalnego dreszczyku oraz artystycznej wrażliwości!

Ruben Brandt, kolekcjoner przekupi Was swą unikatowością, oryginalnością i niesztampowością. Szczególnie jego wykonanie zasługuje na wielkie brawa. Mimo licznych współczesnych prób łamania schematu, animacje powszechnie kojarzą nam się z filmami dla dzieci. Ruben Brant, kolekcjoner jest jednak daleki od infantylnego idealizowania rzeczywistości. Ukaże Wam brudny, srogi świat, w którym żyją jego bohaterowie. Lecz nie zabraknie też odrobiny luksusu i przepychu. W końcu kradzieże dzieł sztuki muszą być wykonane z należytym polotem! Sam film słusznie niejednokrotnie doceniono na różnych festiwalach. Otrzymał nawet nagrodę na Seville European Film Festival 2019 w kategorii Best Screenplay, co wyłącznie ukazuje zasadność mojego szczerego zaintrygowania nim.

Twórca, Milorad Krstic, zadbał o znakomity kunszt rysunku. Wykreował przedziwny mikrokosmos, a jednocześnie umiejętnie nawiązał do realiów współczesności. Sama sztuka bliska była jego sercu i właśnie dlatego pragnął stworzyć o niej film, czego zresztą udało mu się dokonać z niemałym sukcesem. Rysunki inspirowane są między innymi surrealizmem czy dadaizmem. Postaci są zaś ludzko-podobne, niekiedy mają parę twarzy, innym razem są dwuwymiarowe. Wzmacnia to efekt rozmycia granicy między snem a jawą, świadomością a podświadomością, co wyłącznie uwydatnia specyficzny charakter całego filmu. Co więcej, trudno nie wspomnieć o użytej ścieżce dźwiękowej. Utwory często są przemieszane gatunkowo i niespodziewanie urywane, co nadaje seansowi unikatową dynamiczność.

Mimo niekwestionowalnie wybitnego wykonania, można postawić pod znakiem zapytania atrakcyjność fabuły, która w dużej mierze oparta jest na motywie brawurowych kradzieży obrazów. Bezczelne napady na muzea sztuki są tematem z zamiłowaniem przepuszczanym przez hollywoodzką maszynkę produkcyjną. Niemniej jego niesztampowe węgierskie ujęcie przyniosło niezaprzeczalny powiew świeżości. Znakomita jest choćby kreacja przyczyny działań złodziei, daleka od typowej motywacji finansowej. Jednakże nie sama fabuła, lecz genialne wykonanie filmu postrzegam tu jako jego największy atut. Doskonale budowane napięcie, rozmach nieemanujący przepychem. Do tego niepodważalna oryginalność i unikatowość animacji, a zarazem wierność prostocie wpisanej w mistrzowsko dopracowaną formę. Przerażające sny, świat sztuki, niezrozumiałe zakątki ludzkiego umysłu i tajemnice, które w końcu będą musiały wyjść na jaw.

Ruben Brandt, kolekcjoner łączy w sobie dwa niemal mistyczne aspekty ludzkiego życia – sztukę, która towarzyszy nam w codzienności, a jednak stanowi pewien sekret sam w sobie, oraz sny, które zdarza się mylić z jawą, mimo ich niewytłumaczalnej i przedziwnej logiki. Reżyser wplótł oba te motywy w jakże przyziemną, a zarazem nieustannie stanowiącą dla nas zagadkę przestrzeń, jaką jest nasz własny umysł. Dzieło Krstica jest więc znakomitą syntezą próby zrozumienia samych siebie, czyli sprawy tak często odległej naszemu poznaniu. Polecam zatem film Ruben Brandt, kolekcjoner wszystkim, którzy chcą zamalować granicę jawy i snu, pogrzebać w niewyjaśnionej przeszłości, docenić wspaniałą twórczość, a zarazem pochylić się nad zachwycającym dziełem, jakim sam w sobie jest Ruben Brant, kolekcjoner.

ZWIASTUN

 

Recenzja

4 Ocena

Moja ocena filmu:

  • Ruben Brandt, kolekcjoner
Exit mobile version