THE LIFT BOY – recenzja

The Lift Boy – pogodny, lecz nie w pełni porywający przedstawiciel indyjskiego kina. Historia młodego, beztroskiego chłopaka, którego bieg życia przemieni się za sprawą nowej pracy, w której tymczasowo zastąpi swego ojca. Rodzinny, motywujący, pełen nadziei. Debiutancki film napisany i wyreżyserowany przez Jonathana Augustina – ciepły, lecz czy wykorzystujący swój artystyczny potencjał?

Fabuła jest na pierwszy rzut oka podnoszącą na duchu opowieścią o działaniu dobra w życiu człowieka, o ludzkiej przemianie, determinacji i nadziei. Pochodzący z biednej rodziny Raju Tawande (Moin Khan), dzięki wielkiemu poświęceniu i ciężkiej pracy swoich rodziców, mógł prowadzić beztroskie życie wiecznego studenta. Pewnego dnia codzienność tej indyjskiej rodziny zostaje przerwana zawałem ojca. Uniemożliwia mu to pracę przez co najmniej trzy tygodnie, co czyni Raju jego zastępcą – zawodowym windziarzem. Wówczas widz jest świadkiem przemian zachodzących w głównej postaci – zmiany jego podejścia do własnych rodziców i ich wysiłków, stosunku do nauki, pracy i życia. W dużej mierze staje się to za sprawą inteligentnej, choć zarazem samotnej właścicielki budynku i malarki, Maureen D’Souza (Nyla Masood). Nie mogę się pozbyć wrażenia typowości – beztroski syn przez wpływ ciężkiej pracy i swej ,,mentorki” przechodzi przemianę i staje się nie tylko wzorowym synem, ale i człowiekiem z misją. Ciekawym pomysłem było jednak zamknięcie tej opowieści w przestrzeni windy jednego z luksusowych apartamentowców Bombaju.

Niestety gra aktorska w The Lift Boy nie sprostała moim oczekiwaniom. Ogólny efekt był w porządku (poza niektórymi scenami, gdzie niedociągnięcia szczególnie rzucały się w oczy), lecz absolutnie nic ponad to. Niekiedy czułam, iż była ona sztuczna i wymuszona. Nie wiem, czy była to kwestia wyboru ekipy aktorskiej czy raczej przygotowania. Jako zaletę rozpatruję jednak wprowadzenie powiewu humorystycznej lekkości przez niektóre postaci. Przełamywało to pewną monotonię filmu. Szczególną sympatią darzę postać Shawna (Damian D’Souza), otyłego przyjaciela głównego bohatera. Co prawda nie pojawiał się na ekranie zbyt często, ale gdy już się pojawił, potrafił rozbawić widza. Jego niestosowne żarty czy cwaniackie metody na szczęście mąciły poważny, nieco patetyczny wydźwięk filmu. Żałuję jednak, iż aktorski aspekt tej produkcji nie był lepiej dopracowany, ponieważ z pewnością poprawiałby jej ogólny odbiór.

Czasem tak bywa, że istnieje w pewnym dziele wielki artystyczny potencjał, jednakże w ostatecznym rozrachunku, na smutek zaintrygowanego widza, nie zostaje on wykorzystany. Czuję, że właśnie tak stało się w przypadku The Lift Boy. Przyznam, iż byłam zaintrygowana jego plakatem i zachęcona zwiastunem. Miał on bowiem ten wspomniany potencjał na wzniesienie się na poziom wybitnego dzieła w ciekawej, unikatowej formie. Ostatecznie zdał się przybrać asekurancką postawę, co uczyniło go przeciętnym. Nie można mu jednak odmówić uroku. Przy odrobinie odwagi i kreatywności mógłby zdobyć się na coś więcej niż bycie ,,fajnym” filmem. Miejsca akcji były zazwyczaj przestrzeniami zamkniętymi – dom głównego bohatera, winda czy mieszkanie pani właścicielki budynku. Niekiedy miałam wrażenie, iż aktorzy grają na przygotowanej wcześniej scenie teatru. Ujęcia były zazwyczaj tradycyjne, standardowe, skupiały się na postaciach występujących i nie nadawały dziełu niezwykłości, a raczej ograniczyły się do bycia funkcjonalną częścią formy. Co zaś ciekawe, reżyser wprowadził parę retrospekcji, które niekiedy wpraszały się w między dialogi bohaterów i w ten sposób z pewnością urozmaicały odbiór. Podobało mi się również funkcjonowanie motywu koloru żółtego. Był on szczególnie silnie utożsamiany z postacią pani Maureen, równocześnie odnosząc się do abstrakcyjnego, choć niezwykle ważnego dla owej kobiety konceptu nadziei.

Na zakończenie chciałabym jeszcze wspomnieć o interesującym wymiarze kulturowym tego filmu. W The Lift Boy podkreślona zostaje istota determinacji jednostki i jej ciężkiej pracy w aspekcie osiągania sukcesów. W Indiach, mimo iż legalnie już nieobowiązujący, wciąż powszechny system kastowy silnie dzielił społeczeństwo. W The Lift Boy klasy społeczne, mimo początkowego wyraźnego zarysu, zaczynają się mieszać. Owy aspekt z pewnością nie jest przewodni, ale myślę, iż można się w tym dziele doszukać pewnej postawy sprzeciwiającej się determinizmowi w społeczeństwie.

The Lift Boy to film przepełniony ciepłem i nadzieją. Mnóstwo w nim słońca, które może nam się przydać w nadchodzące jesienne, deszczowe dni. Nie jest to jednak dzieło, które Was zaskoczy czy utkwi w pamięci na długo. Ogląda się go z przyjemnością, choć nie jest filmem porywającym. W tej prostocie może spodobać się jasność i klarowność, a także humor w niej zawarty. The Lift Boy – pogodny i uroczy film, którego potencjał nie został do końca wykorzystany.

Recenzja

2 Ocena

Moja ocena filmu:

  • The Lift Boy
Exit mobile version