U bram wieczności Twojego Vincenta – dyskusja na fali #2

Serdecznie witam wszystkich w kolejnej, już drugiej odsłonie dyskusji na fali! Tym razem zmieniamy scenerię i przenosimy się do galerii sztuki, gdzie przyjdzie nam przyjrzeć się dwóm wybitnym obrazom nurtu impresjonizmu – Van Goghowi. U bram wieczności oraz Twojemu Vincentowi. Pierwszy z nich został odsłonięty w galerii dość niedawno za sprawą kupca Against Gravity, drugi za to (autorstwa – co ciekawe – brytyjskich i polskich malarzy!) wisi i cieszy się popularnością w naszym muzeum już kilka dobrych lat. Ciężko nie dostrzec między nimi sporych podobieństw, jeśli chodzi o podejmowaną tematykę – spróbujmy przyjrzeć się temu bliżej!

W drugiej odsłonie cyklu Dyskusje na fali omówimy kreację malarza Vincenta van Gogha na podstawie dwóch pełnometrażowych filmów z ostatnich lat z jego udziałem. Porozmawiamy o swoich odczuciach względem obu obrazów i porównamy ich formę, starając się wykazać, co i w jaki sposób czyni je wyjątkowymi seansami. O filmach rozmawiamy dość swobodnie, więc mogą pojawić się większe lub mniejsze spoilery, przed czym serdecznie ostrzegamy. Radzimy zapoznać się z naszą dyskusją dopiero po wcześniejszym zapoznaniu się z omawianymi filmami, żeby nie popsuć sobie żadnych wrażeń.

Robert: Ja nazywam się Robert, ale na potrzeby inscenizacji przybiorę postać dyrektora galerii, który rozmówi się ze znanymi i cenionymi krytykami sztuki. Poza przedstawicielami naszej redakcji – w postaci mnie i Karola – zaprosiliśmy do dyskusji również dwoje gości z innych portali. Powitajmy więc gromkimi brawami: Annę, którą gościmy na łamach naszej strony już po raz drugi (Biegiem na film) oraz Macieja (Watching Closely), dla którego będzie to pierwsza – i oby nie ostatnia – dyskusja na Fali!

Robert: Czas na przebranie!

Dyrektor galerii Bill Nighy: Od razu lepiej!  Jeszcze raz gorące brawa więc dla Karola, mnie i dwóch gości, którzy zgodzili się dołączyć dziś do naszej dyskusji. Początkowo miało być ich więcej, ale gdzieś ich wcięło… A wiecie, co jeszcze gdzieś wcięło? Ucho van Gogha.

Dyrektor galerii Bill Nighy (Robert Solski): Wybaczcie mi za ten szokujący wstęp, ale pani na zajęciach z retoryki mówiła, żeby zaczynać z grubej rury… Nieważne.  Pierwszą kwestią, jaką chciałbym poruszyć, jest kreacja takiej postaci, jak Vincent van Gogh, na dużym ekranie. Mieliśmy z tym do czynienia w ostatnich latach dwa razy (chociaż w historii kinematografii i w innych mediach, oczywiście, o wiele więcej). Co sądzicie o próbie przedstawienia za pomocą kamery historii życia tak ekscentrycznej postaci, jak Vincent van Gogh? Czy film jako środek przekazu jest odpowiednim narzędziem, by opowiadać takie właśnie historie?

Madame Ania Ginoux (Anna Kawula): Film jest idealnym środkiem, bo możemy połączyć bardzo skomplikowany i niejednoznaczny charakter postaci, w tym wypadku van Gogha,  z warstwa wizualną, która może jeszcze bardziej zadziałać na nas emocjonalnie. Ostatnie produkcje – Twój Vincent oraz Van Gogh. U bram wieczności korzystają z tych właśnie środków, ale w zupełnie inny sposób.

Karol Gauguin (Karol Laska): Film to przede wszystkim wolny środek przekazu, więc może opowiadać o czym tylko zechce. Ma też tę magiczną moc ożywiania tego, co przeszłe, a więc wszelkie trupy, których dusze miały zaszczyt nazywać się artystycznymi, otrzymują swoje drugie życie na ekranie. A van Gogh? Gość zniszczony przez otoczenie, z bardzo dziwnym psychicznym schorzeniem, odciętym uchem i oryginalnym stylem – no materiał na film jak mało co.

Dr Maciej Gachet (Maciej Stasierski) : Całkowicie się zgadzam – film jest idealnym środkiem przekazu dla tego typu opowieści, bo jako jedyny, poza obrazem samym w sobie, pokazuje obraz jako taki, który w przypadku postaci van Gogha jest kluczowy. A że jeszcze do tego dokładają się twórcy – Twojego Vincenta, czy w tym wypadku Schnabel – ze swoimi ekscentrycznymi umysłami, to dostajemy wspaniałe spektakle wizualne i bardzo mocne portrety osobowościowe.

Karol Gauguin: W erze biopiców bardzo często zauważyć można brak konkretnej wizji reżyserskiej, przez co przedstawia się po kolei wydarzenia z życia danej osoby jak po sznurku. Van Gogh był na tyle szalonym artystycznie człowiekiem, że stworzenie filmu w stylu zerowym byłoby dla niego obrazą. Twój Vincent to przecież formalny ewenement, który wymagał niemalże niewolniczej pracy ludzkich rąk.

Dr Maciej Gachet: Dlatego też żaden z tych filmów w gruncie rzeczy typowym biopiciem nie jest, choć poza formalną stroną Twój Vincent niebezpiecznie się do tego zbliżał. Z kolei Van Gogh Schnabla to spotkanie artysty malarza z drugim artystą malarzem/filmowce/you name it, i dlatego jest to jeszcze bardziej radykalna, a przez to ciekawa wizja.

Dyrektor galerii Bill Nighy: A która forma przypadła wam do gustu bardziej? Wolicie „kryminalne” podejście, jakie było charakterystyczne dla animacji Kobieli i Welchmana, gdzie van Gogha oglądamy tylko za pomocą wspomnień uczestniczących w jego życiu osób, czy może „wyłożenie kawy na ławę” jak w przypadku filmu z Dafoe, gdzie nawet na moment nie rozstajemy się z bohaterem i bezpośrednio towarzyszymy mu w ostatnich latach życia? Która z tych metod według was zadziałała lepiej – i to zarówno jako film, jak i po prostu prezentację postaci historycznej? A może żadna i uważacie, że dałoby się to zrobić jeszcze sprawniej? Jeśli tak, to jak?

Dr Maciej Gachet: Ja jestem fanem van Gogha z wersji Schnabla z powodów, o których już trochę wspomniałem. Jeśli mamy tak fascynującego bohatera, to nie odchodźmy od niego ani na krok, dajmy mu szansę wybrzmieć tak mocno, jak na to zasługuje. Przy okazji Schnabel przecież też jest wizualnym artystą, więc jego zabawa operatorką w tym filmie jest absolutnie niebywała. Dla mnie jest to może nie perfekcyjna odpowiedź na wyzwanie, które zwie się Van Gogh, ale odpowiedź bardzo temu bliska. Twój Vincent jest jednak eksperymentem, który kocham i doceniam, ale o samej warstwie fabularnej szybko zapominam.

Karol Gauguin: Well – Twój Vincent prowokuje widza, próbując mu narzucić, że za śmiercią Vincenta stoi coś więcej, niż tylko samotność sparowana z wypadkiem. Ale robi to w sposób pozbawiony konkretnych środków wyrazu, bryluje tam dialog.

Madame Ania Ginoux: O wiele bardziej podobał mi się Twój Vincent. Nie tylko poprzez formalną stronę, która robi imponujące wrażenie – włożone zostało przecież mnóstwo pracy, cierpliwości i wiary w projekt, aby nie był tylko wydmuszką, która chce tylko i wyłącznie pochwalić się estetycznymi umiejętnościami. Przede wszystkim sama historia o wiele bardziej dotknęła mnie emocjonalnie.

Karol Gauguin: Schnabel wygrywa dla mnie wyczuciem środków stylistycznych.

Madame Ania Ginoux: To mnie natomiast nieco uśpił w odbiorze swoją impresyjnością.

Karol Gauguin: Kamera z ręki, częste POV, miękki montaż oparty na przenikaniu (choć czasem nieumiejętnie). Zgadzam się, jest sennie.

Dr Maciej Gachet: W Twoim Vincencie też bywa, bo są wątki pokazane empatycznie, czule. Są też jednak momenty wybitnie niewykorzystane fabularnie. Ale jednak Van Gogh wygląda w tym kontekście bardziej stabilnie, konsekwentnie, a poza tym on prawdziwie opowiada o Van Goghu, próbuje mu wejść w głowę, w jego pokręcony umysł. Takiej próby w Vincencie nie dostrzegłem.

Karol Gauguin: Dlatego mam lekki zgrzyt, gdyż jako całość, bardziej szanuję film Kobieli, ale uwielbiam przebywać w głowie van Gogha, stąd mój wielki żal do tego, że Schnabel nie potrafił tego sprawniej domknąć. Ale z kolei nie boi się on van Gogha całkowicie obnażać; Twój Vincent z drugiej strony to przecież holenderski malarz oczyma innych ludzi, taki mały Obywatel Kane.

Madame Ania Ginoux: No właśnie, dlatego w tym kontekście Twój Vincent jest bardziej bezpieczny i przystępny dla szerokiego grona odbiorców.

Karol Gauguin: I polski! Tak połowicznie.

Dr Maciej Gachet: Karol, co masz na myśli przez „sprawniejsze domknięcie”? Masz na myśli, ze w obecnej formie zrobił to tak generyczne i nagle?

Karol Gauguin: Tak, jakby kręcił sobie spokojnie, aż ktoś mu powiedział, że został ostatni dzień zdjęciowy, a ten zapomniał o domknięciu historii.

Dr Maciej Gachet: Kompletnie się zgadzam, choć z drugiej strony czuję, że ta próba i ta niezwykła rola Dafoe jest totalnie warta tej podróży. Czy wszystko co polskie musi być od razu bezpieczne? I nie, nie chcę zaczynać dyskusji o Obywatelu Jonesie 😀

Madame Ania Ginoux: Nie, nie zaczynajmy tematu, bo ostatnie produkcje – Ikar oraz Obywatel Jones właśnie -wystarczająca mnie dobiły i do dziś nie mogę dojść do siebie po nich…

Karol Gauguin: Myślę, że jakiś rodzaj otwartego zakończenia, nawet pomijającego ostatni etap życia artysty, dałby mi więcej satysfakcji. Poza tym van Gogh kochał naturę, była ona dla niego pewną filozofią życia. W Twoim VIncencie natura jest czymś wizualnym, odnoszącym się do stylu artysty. Schnabel zaś stworzył coś w rodzaju symbiotycznej energii pomiędzy van Goghiem a przyrodą.

Dyrektor galerii Bill Nighy: Osobiście wygrywa u mnie Twój Vincent z tych samych powodów, o których wspomniała Ania – przede wszystkim wybija go emocjonalność, która zawsze gra u mnie pierwsze skrzypce, jeśli chodzi o ocenianie i późniejsze rozmyślania o filmie. Jest to przede wszystkim historia o samotnym człowieku, który zostawił po sobie wyraźny ślad na całym otoczeniu, i którego dorobek artystyczny był jednym wielkim prezentem dla świata – świata, który w pewien sposób… skazał go na tę samotność. Do tego jest to film tak wizualnie piękny, że ciężko oderwać od niego wzrok. W 'U bram wieczności’ za to jestem ogromnym fanem impresyjnego charakteru całości – sceny, w których Van Gogh oddaje się naturze i kontempluje ją są filmowo zrealizowane tak pięknie i wrażliwie, że oglądanie ich zdecydowanie należy do moich ulubionych kinowych doświadczeń tego roku. Nie przepadam jednak za tak dużą rolą ekspozycji, z której korzysta Schnabel – van Gogh zastanawiający się, czy jego dzieła zostaną docenione pośmiertnie to, jak na mój gust, nieco zbyt duże mrugnięcie okiem do widza. We get it, koleś był niezrozumianym geniuszem; film tak dobrze opowiada nam o tym obrazem, że ubranie tego w słowa wydało mi się mocno zbędne i nieco obdzierające z magii.

Karol Gauguin: Robert, poddaję się. Nie przeczytam twojego monologu.

Dr Maciej Gachet: A ja przeczytałem – ładny!

Madame Ania Ginoux: Ja też, bo wspomniał o mnie! ♥

Karol Gauguin: No dobra, przeczytam :/ A ty zadawaj pytania…

Dyrektor galerii Bill Nighy: Chciałbym skorzystać z okazji, żeby pogratulować Ani – tym razem udało jej się dobiec na dyskusję!

Karol Gauguin: Sucho. Ale przeczytałem monolog, podobał mi się.

Madame Ania Ginoux: Dziękuję, jednak na ten moment kosztem biegania ta dyskusja się odbywa! Chyba, że skończymy przed północą, to uda się jeszcze jakieś kilometry wykręcić…

Dyrektor galerii Bill Nighy: W przypadku Van Gogha mamy bez wątpienia do czynienia z dramatem, w jakich ramach gatunkowych umieścilibyście za to Twojego Vincenta? Wspomniałem już o kryminalnych konotacjach, jak jednak prywatnie zapatrujecie się na film i jego formę? Czy faktycznie mamy do czynienia z pewnym eksperymentem, czy jest to banalny film o niebanalnym wykonaniu?

Karol Gauguin: Widz bardzo chciałby, żeby Twój Vincent był pełnoprawnym kryminałem z masą twistów i zaskakującym zakończn, ale tak jak mówiłem wcześniej – film igra z oczekiwaniami widzów, ukazując smutną prawdę pozbawioną sensacji. Otrzymujemy więc prawdziwy dramat jednostki oparty na mocnych partiach dialogowych.

Dr Maciej Gachet: Ja jednak skłaniałbym się ku temu, że jest to pewnego rodzaju próba kryminalna, trochę na pograniczu bardzo staroświeckiego noir. Oglądając Twojego Vincenta czułem się trochę tak, jak gdybym brał udział w rozwiązywaniu zagadki w bardzo mocno fabularyzowanej, wybitnie skonstruowanej grze. I być może przez to ten film pozostaje jednak dla mnie bardzo uroczą, wręcz nostalgiczną, ale jednak gatunkową wydmuszką.

Madame Ania Ginoux: Oglądając Twojego Vincenta trochę ten wątek kryminalny odszedł jak dla mnie na bok. Nie skupiłam na nim aż takiej uwagi – przede wszystkim zaczął kiełkować we mnie dramat osobisty z ogromną dawką smutku.

Dyrektor galerii Bill Nighy: A co sądzicie o roli Dafoe? Czy duża różnica wiekowa w tym przypadku wam przeszkadzała (w trakcie akcji U bram wieczności historyczny Vincent miał zaledwie 37 lat), czy kunszt aktorski Willema wszystko wynagradza? Myślicie, ze zasłużył na Oscara, którego koniec końców nie dostał

Karol Gauguin: Dafoe jest wspaniałym van Goghiem – niczym mała syrenka biega po złotozielonych polach. Do tego na wzór pewnego dwunastoletniego anananasa robi psikusy Isaacowi, kradnąc mu jego zabawny kapelusz. 64 lata? Nie widać. Pasja i zaangażowanie w odgrywaną rolę? Totally. A Oscary? Podobał mi się bardziej od Maleka. W tym roku odbije to sobie przy Lighthouse.

Madame Ania Ginoux: Z jednej strony zgadzam się z Wami, bo widać, że Dafoe zaangażował się całkowicie w rolę i „odleciał” przy niej w umysł van Gogha. Jednak chyba taki portret, dość trudny i zamknięty sprawił, że emocjonalnie nie zostałam poruszona.

Dr Maciej Gachet: Jeju, no co za rola! Powinien był dostać Oscara. Tym większy smutek, że dostał go najgorszy z całego zeszłorocznego zestawienia Malek. Ja kocham tę rolę, uwielbiam takie aktorstwo, które jest mocno przeciwko swojemu emploi; cechuje je zaangażowanie niemal totalne.

Karol Gauguin Od czasów The Florida Project Dafoe całkowicie zrezygnował z emploi szaleńca o wspaniałych dziąsłach.

Dr Maciej Gachet: Dobra droga!

Karol Gauguin: Też chciałbym zagrać w swojej karierze Jezusa, Zielonego Goblina i van Gogha.

Dr Maciej Gachet: A ja u Scorsese…

Madame Ania Ginoux: Był cudowny w The Florida Project! I w ogóle cały film wspaniały!

Dyrektor galerii Bill Nighy: A jak rozumiecie sam tytuł? Myślicie, ze Van Gogh ostatecznie znalazł się u progu wymarzonych bram wieczności, czy jednak stracił na to szansę wraz z przedwczesną śmiercią?

Karol Gauguin: Wieczność to synonim natury wg van Gogha. Dzięki naturze mógł tworzyć swoje dzieła – w ramach obrazu zamknął coś, co nigdy nie zwiędnie.

Dr Maciej Gachet: Znalazł się u ich progu, pewnie nie według samego siebie, bo za życia pozostał przegrany. Pięknie powiedziane, Karol! Jego dzieła zapewnią mu przekroczenie tych bram wieczności.

Karol Gauguin: To w zasadzie parafraza, gdyż van Gogh sam to pięknie ujął. Te pojedyncze linijki zapadły mi mocno w pamięć – świadczą one o autentyczności twórcy i jego niebywałym wyczuciu świata.

Madame Ania Ginoux: W pełni zgadzam się z Wami, panowie! Van Gogh to bardzo wrażliwy artysta, który za życia ogromnie cierpiał i poniekąd dzięki temu jego artystyczny dorobek sprawia, że pozostanie niezapomniany.

Karol Gauguinl: Robert, śpisz?

Madame Ania Ginoux: A może poszedł biegać? #sucho

Dyrektor galerii Bill Nighy: Być może to trochę na wyrost, ale ja sam poszedłbym o krok dalej – oczywiście, tytułowe eternity’s gate może symbolizować właśnie naturę i wszelkie jej nieuchwytne (choć niektóre obrazy van Gogha są tego uchwycenia bardzo blisko) piękno, może tez symbolizować jego spuściznę i exegi monumentum, o jakim marzy każdy artysta i nie tylko – w końcu wszyscy chcielibyśmy zostać zapamiętani, prawda? Lecz w kontekście filmu Schabnela poszukiwanie bram wieczności wydaje mi się być przede wszystkim wieczną walką z własnymi zmysłami – niezwykle wrażliwy i empatyczny van Gogh „odczuwał” i „wdychał” świat tak bardzo, że jego dusza niemal nigdy nie zaznała spokoju; prawdopodobnie gdyby dożył współczesnych czasów i zobaczył unoszącą się na wietrze foliową torebkę, dosłownie zapadłoby mu się serce. Gdy więc van Gogh finalnie umiera, w końcu może przestać walczyć – jego kochanka natura powoli koi go do snu i oddaje niebiosom, gdzie artysta może obserwować świat w jego pełnej krasie. To chyba najpiękniejsza forma wieczności, jaką można sobie wyobrazić

Karol Gauguin: Okej, jesteś usprawiedliwiony tą wypowiedzią.

Madame Ania Ginoux: Niezwykle wrażliwy i empatyczny van Gogh „odczuwał” i „wdychał” świat tak bardzo, że jego dusza niemal nigdy nie zaznała spokoju – właśnie to jest esencja/definicja prawdziwego artysty.

Dr Maciej Gachet: A może to jest też sposób widzenia świata przez samego Schnabla, który przecież też jest artystą, ekscentrykiem. Piękna historia opowiedziana przez inną, piękną duszę.

Dyrektor galerii Bill Nighy: Zbliżając się do końca, spróbujmy rozładować trochę atmosferę – czy gdybyście mieli taką możliwość, umówilibyście się na randkę z Vincentem? Tak/nie i dlaczego?

Dr Maciej Gachet: Not my type exactly.

Karol Gauguin: Szanuję Vincenta, ale mocno śmierdzi, więc chyba bym spasował.

Dyrektor galerii Bill Nighy: Oglądałeś jakąś wersję 4DX, o której nie wiemy?

Dr Maciej Gachet: To całkiem ciekawy pomysł w przypadku tego filmu!

Karol Gauguin: Prosta piłka – Seigner jest ze starym Polańskim i jego odór jej nie przeszkadza. Więc jeśli mówi van Goghowi, że śmierdzi, to śmierdzi.

Madame Ania Ginoux: Hmm… z jednej strony ma w sobie cechy, które bardzo szanuje u płci przeciwnej takie jak: wrażliwość (której bardzo brakuje!), empatia i głębsza kontemplacja świata, ale z drugiej strony posiadał również dużo destrukcyjnych skłonności w samym sobie, które na dłuższą metę nie pozwoliłyby stworzyć zdrowej relacji.

Dr Maciej Gachet: Ja chyba wolę ludzi z bardziej odstającymi uszami.

Dyrektor galerii Bill Nighy: Też bym spasował, ale moje pobudki są jeszcze bardziej przyziemne – ja po prostu nie lubię rudych ludzi.

W dyskusji udział wzięli: Robert Solski, Anna Kawula, Karol Laska oraz Maciej Stasierski.
Zachęcamy również do przeczytania naszej recenzji najnowszego filmu traktującego o ostatnich latach życia Vincenta, który jest jednym z omawianych w dyskusji – Van Gogh. U bram wieczności.
Exit mobile version