WYŚNIONA KRAINA – recenzja

Myśląc o kinie singapurskim, bardzo trudno o jakiekolwiek jego cechy charakterystyczne i wybitne przykłady filmowe. Jest to raczej państwo, w którym aktywnie uczestniczy się w koprodukcji najróżniejszych tytułów europejskich i amerykańskich, samemu trzymając się jednak na twórczym uboczu. Przyszedł jednak sierpień 2018 roku, Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Locarno i nagroda główna dla dzieła Wyśniona Kraina, nie tylko stworzonego przez pełnoprawnych obywateli Singapuru, ale i osadzonego w realiach tego kraju. A teraz swoje miejsce znalazło w netfliksowej bibliotece.

Siew Hua Yeo, młody reżyser, mający na swoim koncie studia filmowe i filozoficzne, podjął się w 2014 roku stworzenia dokumentu The Obs: A Singapore Story, w którym przedstawił scenę muzyczną swojej ojczyzny na podstawie pionierskiego singapurskiego zespołu The Observatory.  Powiedzieć, że film ten był szerzej dystrybuowany to spore naciągnięcie faktów, a opinii na jego temat jest tak mało, że nie warto ich przytaczać. Łatwo jednak zauważyć, że całość tworu skupiła się przede wszystkim na konkretnej dziedzinie kultury singapurskiej, co dosyć widocznie sugeruje autorskie ukierunkowania reżysera, wliczając w to jego najnowsze dzieło. Wyśniona kraina jest bowiem przedziwną wizytówką Singapuru – o pięknej strukturze i szczerej treści.

Detektyw Lok poszukuje zaginionego chińskiego robotnika Wanga, mającego wcześniej niecodzienne doświadczenia z grą w kafejce internetowej. Obie postacie cechuje uciążliwa bezsenność, ciche usposobienie, delikatny, niemalże dziewiczy zarost oraz równy czas ekranowy, podzielony na wątek teraźniejszy (poszukiwania) i przeszły (życie Wanga przed zaginięciem). Problemy z zaśnięciem bohaterów stają się powodem do tego, by film zanurkował w rejony egzotycznego oniryzmu, który wprowadza spore zamieszanie narracyjne, wpływające na wielopłaszczyznowość całego dzieła.

W senną estetykę Wyśnionej krainy, wpisuje się fabularny minimalizm, przejawiający się chociażby w budowie dialogów. Bohaterowie bardzo często unikają odpowiedzi na pytania bądź odpowiadają zdawkowo, a każde wypowiedziane zdanie ma charakter wskazówki, podbudowy znaczenia całej sceny czy nakierowania na przekaz filmu. Skromność treści potrafi wprawić widza w zakłopotanie, bo informacji jest tu zwyczajnie za mało. W strefie metaforycznej  ciężko o rozszyfrowanie kodu, a przy odczytywaniu znaczenia symptomatycznego potrafi przeważyć brak znajomości kontekstu.

Przesadzone byłoby jednak stwierdzenie, że film ten o niczym nie mówi. Samo śledztwo to tak naprawdę pretekst do przeciśnięcia różnego rodzaju haseł. Poszukiwania robotnika prowadzą w swej istocie do odnalezienia własnej tożsamości, po drodze rozbijając się o problemy z traktowaniem imigrantów (nie tylko tych zarobkowych). Obraz singapurskiego społeczeństwa został tu ukazany przez pryzmat mechanizmów działania warstwy robotniczej i amatorskich środowisk gamingowych, przesiadujących godzinami na graniu w Counter Strike’a, wchodząc przy tym w niestabilne relacje z internetowymi „trollami”. Rozległość tematyczna czyni dzieło Siew Hua Yeo znacznie ciekawszym, zestawiając ze sobą parę zupełnie innych światów.

Mgławicowość, jakiej jesteśmy tu świadkami, bardzo pozytywnie działa od strony formalnej. Od czasów Romy Cuarona, znajdzie się mało tytułów, które uwagę zwracają na każde, nawet najkrótsze, ujęcie. W przypadku Wyśnionej krainy dopieszczone jest absolutnie wszystko. Od wymyślnych, nieruchomych planów bliskich do szerokich panoram placów budowy. Szokująco piękne, industrialne obiekty przenikają się z ciemnymi uliczkami, rozświetlonymi przez klimatyczne neony, a jeśli już o świetle mowa, to sposób, w jaki się nim tu operuje, przyprawia o dreszcze zachwytu. Czerwone światło pełni rolę konturów upiększających krajobrazy lub też działa jako światło boczne, padające na twarz zamyślonych bohaterów, nie wspominając nawet o jego naturalnym źródle w częściach kafejkowych komputerów. Zabawa neonoirową formą, zostaje wzbogacona masą onirycznych efektów, a wszelkie słowa uznania wędrują do Hideho Uraty, który pomimo swojej mało bogatej filmografii, zadbał o zdjęcia na poziomie oskarowym.

To jeden z tych niewielu momentów, gdy imię i nazwisko reżysera ustąpi jego narodowości.  Autorski sznyt Siew Hua Yeo pozwolił na stworzenie historii tajemniczej, nietuzinkowej i przepięknej audiowizualnie. Fabularny debiut tegoż twórcy należy zaliczyć do udanych, pytanie tylko, co dalej? Wyśniona kraina wylądowała teraz na liście Netflix Originals i kto wie, czy w przyszłości nie zdobędzie kilku młodszych braci. Platforma ta wydaje się być bardzo dobrym medium do zaprezentowania umiejętności twórców lokalnych, a na takiego właśnie kreuje się Siew Hua Yeo, łącząc estetykę przekazu z uniwersalnymi metaforami i ojczyźnianymi problemami. Może jeszcze nie pora na nazywanie go wieszczem narodowym, ale jest to z pewnością człowiek, którego twórczość może przysłużyć się popularyzacji historii oraz kultury Singapuru.

 Film jest dostępny na:

Recenzja

3 Ocena

Moja ocena filmu:

  • ocena
Exit mobile version