Moje TOP 10 – Piotr Nyga [American Film Festival 2019]

Właśnie dobiegł końca 10. American Film Festival. Odbywające się we Wrocławiu siedmiodniowe święto kina – pod względem klimatu przypominające MFF Nowe Horyzonty – po raz kolejny udowodniło, że granica pomiędzy artyzmem a komercją praktycznie nie istnieje. Są tylko dobre i złe filmy. Spośród tych pierwszych wybrałem dziesięć – moim zdaniem – najlepszych, najbardziej intrygujących, a przede wszystkim takich, które pozostaną w głowie i w sercu na długi, długi czas.

 

 

10. Cóż za piękny dzień

Podobał Wam się Green Book? Rozczula Was serial Kidding z Jimem Carrey’em? Cóż za piękny dzień Was zachwyci! Ciepły, lekki feel-good movie, z wyśmienitą rolą Toma Hanksa, którego ma się ochotę przytulać, niczym ulubioną maskotkę z dzieciństwa. Bezinteresowna dobroć, zaraźliwa nawet dla najbardziej uodpornionych. Aplikowana w potężnych dawkach. Skutecznie leczy smutek i zgorzknienie.

 

 

9. South Mountain

Sceny z życia małżeńskiego w górskiej scenerii. Jeden z najmniej „amerykańskich” filmów tegorocznego Festiwalu. Cichy, subtelny dramat, w którym pozornie drobne uszczypliwości bolą bardziej niż uderzenia w twarz. Horror rozstania kwitnący gdzieś z dala od zgiełku miast, gdzie współmałżonkowie nie słyszą wzajemnych, tłumionych od lat krzyków.

 

 

8. Marianne i Leonard: Słowa miłości

Uwaga! To nie jest biografia odhaczająca poszczególne etapy z życia Leonarda Cohena. To zapis cierpiących na syndrom sztokholmski przyjaciół i kochanek. Wszystkich tych, którzy byli blisko poety, muzyka, egoisty. Najgenialniejszego – obok Boba Dylana – gawędziarza. Artysty, którego poznajemy dzięki intymnym szczegółom, opowiadających o nim, rozdartym pomiędzy żalem a miłością i podziwem, najbliższych.

 

 

7. Na noże

Wyświechtane stwierdzenie „zwariowana komedia”, które najlepiej obrazuje reklamowane na Polsacie stare filmy z Leslie Nielsenem, w tym przypadku pasuje jak ulał. Scenarzyści tworzą bowiem szaloną incepcję twistów, które w środku mają twist, a w tym twiście jeszcze jeden twist. Tak możnaby sparafrazować jedną z wypowiedzi – bawiącego się bondowskim emploi – Daniela Craiga, który staje się Sherlockiem Holmesem, panną Marple i detektywem Monkiem, połączonymi w jedno i podniesionymi do entej potęgi.

 

 

6. Waves

Historia rodzinna widziana z wielu perspektyw. Trey Edward Shults po Krishy i To przychodzi po zmroku robi kolejny fenomenalny film, tym razem w duchu Barry’ego Jenkinsa. Piękna kolorystyka i doskonale dobrana muzyka to tylko dodatki do trzymającej za gardło/serce opowieści o rozsypującej się jak kostki domina więzi rodzinnej. O wybuchach i utrzymującej się latami chorobie popromiennej.

 

 

5. Lighthouse

Czarno-białe zdjęcia, format 4:3, dwóch bohaterów, jedna latarnia, milczenie, odgłos fal. Czy to jakieś mało znane dzieło Béli Tarra? Nie. To najnowszy film twórcy prawdopodobnie najlepszego horroru ostatnich lat – Roberta Eggersa. Reżyser The Witch tym razem buduje napięcie, które w pewnym momencie może niespodziewanie wywołać u widza chorobę neurologiczną. Minimalizm i aktorstwo z innej galaktyki wnoszą ten psychologiczny horror na szerokie, niezbadane jak dotąd przez krytyków, wody.

 

 

4. Late Night

Niech nie zwiodą Was pozory. Late Night wygląda bowiem jak niskobudżetowa komedyjka, bardziej przypominająca serial niż film. Produkowany przez Amazona projekt Nishy Ganatry to z jednej strony ostra jak brzytwa satyra, wymierzona zarówno w tzw. „polityczną poprawność”, jak i głęboko zakorzenione szowinistyczne i rasistowskie uprzedzenia. Błyskotliwe żarty trafiają niemal za każdym razem, a fabuła à la Diabeł ubiera się u Prady idealnie współgra z krindżowym klimatem rodem z serialu Biuro.

 

 

3. Honey Boy

Szczera i autentyczna opowieść o relacji między ojcem a synem. Shia LaBeouf pełni tu zarówno rolę terapeuty, jak i pacjenta. Pisze scenariusz oparty na swoich przeżyciach z dzieciństwa, wcielając się w postać własnego ojca. To nie tylko eksperyment, który swoje walory opiera na zabawie w mieszanie prawdy i fikcji. Film broni się też, a może przede wszystkim, jako historia pełnej ambiwalentnych uczuć więzi, gdzie ostatecznie, mimo wyrządzonych krzywd, na wierzch wypływa miłość.

 

 

2. Jojo Rabbit

Zwiastun zwiastował Kochanków z księżyca w wersji z Hitlerem, w którym dowcip miał polegać na tym, że najmniej zabawny człowiek na świecie stanie się zabawny. Widzowie, którzy spodziewali się totalnej porażki, zawiedli się niemiłosiernie. Reżyserowi wystarczyło kilkanaście minut, żeby zamienić ujadających krytyków w potulne psy Pawłowa. Waititi mówi: „śmiej się!” – śmiejemy się. Waititi mówi: „płacz!” – płaczemy. Kto by pomyślał, że patent z filmu Życie jest piękne sprawdzi się ponownie.

 

 

1. Dwóch papieży

Borg vs McEnroe. Hunt vs Lauda. Dobro vs Zło. Czarne vs Białe. Dwóch papieży to rywalizacja Dobra z Dobrem, gdzie dyskurs teologiczno-filozoficzny przypomina wyścig Formuły 1 albo zacięty mecz tenisowy. W tym przypadku jednak stawką nie jest własne zwycięstwo, ale podjęcie wydawałoby się przegranej walki o odzyskanie autorytetu Kościoła. Franciszek i Benedykt walczą uszczypliwymi żartami, piciem Fanty, szukaniem sygnału Wi-Fi, oglądaniem Komisarza Rexa i meczów piłki nożnej. Zdają się mówić: „papież też człowiek, więc bądź jak papież; bądź człowiekiem”.

Exit mobile version